PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=118442}

Pachnidło: Historia mordercy

Perfume: The Story of a Murderer
2006
7,4 326 tys. ocen
7,4 10 1 326400
6,4 49 krytyków
Pachnidło: Historia mordercy
powrót do forum filmu Pachnidło: Historia mordercy

Pierwszy mój kontakt z tą fabułą nastąpił, gdy miałam ok. 12 lat. Wtedy wpadła mi w ręce książka o zniewalająco minimalistycznej okładce. W tym samym momencie do kin weszła ekranizacja, więc na film udałam się bez doczytanego końca.
Książka wywarła na mnie bardzo silne wrażenie. Przede wszystkim znacznie wyostrzył mi się węch, wyczuliłam się na zapach ciała. Po obejrzeniu filmu czułam, że był to rodzaj momentu przełomowego w pojmowaniu fizyczności. Podsumowując: uważam, że przyniósł zbyt silny przekaz zmysłowy, jak na tak młodą osobę.
Przez ostatni rok rzewijał się kilka razy przed moimi oczyma i wiedziałam, że jakaś fatalistyczna siła skłoni mnie do pooglądania go raz jeszcze. Dziś owa siła znalazła ujście w ramówce tvp kultura, a ocena jest nieco surowsza.
Przede wszystkim nie zadziałał na mnie już tak magicznie, jak pięć lat temu w połączeniu z książką. Męczyło mnie oświetlenie, które prymitywnie miało otoczyć estymą głównego bohatera. Nie mówiąc o jego pozornym ubrudzeniu, które w rzeczywistości musiało być skrzętnie obmyślone. Znów zachwyciłam się jednak zbliżeniami, detalami - zaspokoiły mój głód, zwłaszcza w połączeniu z fonią.
Uwagę też przykuła narracja, która prowadzona była tonem trochę przypowieściowym i mentorskim. Ciężko ocenić mi jej słuszność w tym wypadku - równie ciężko wysnuć uniwersalny morał.
Na poświęcenie kilku słów zasługuje też jedna z ostatnich scen. Oglądając ją dziś, gdy czuję się mniej pruderyjna, nie mogłam pozbyć się wyobrażeń o atmosferze na planie filmowym. Trudne wydaje się zapanowanie nad tłumem - tu jednak efekt jest wyśmienity. Szczególnie uważnie śledziłam zatrzymanie na poszczególnych twarzach, a wyraz żadnej mnie nie zawiódł.
Wydaje się, że zasada decorum zbyt jasno przyświecała reżyserowi. Prawdziwym testem i wyzwaniem byłoby pokazanie większej drastyczności zabiegów, przy zachowaniu otoczki estetycznej.

Nieco popłynęłam, więc zmierzając do sedna: film oceniam na 6 punktów i polecam wszystkim estetom.

ocenił(a) film na 9
makuu

Observancy is a dying art. Narracja bardzo chłodna, nie ingerująca w widza/słuchacza - raczek nie mentorska, a sprawozdawcza. Równie uważnie przyglądałem się twarzom aktorów trzeciego planu - wszyscy wspaniali. Film niemalże doskonały. Jeśli mógłbym się do czegoś przyczepić, to jest to przygotowanie ostatniej dziewicy. Główny bohater ruszył za Richis'em i jego córką, mając wyłącznie podręczną torbę.
Będąc na miejscu, jego osprzętu wymagałby co najmniej konia do transportu. To jest szczegół, ale jestem uczulony na błędy logiczne. Nawet jeśli nie to jest najważniejsze w przedstawianym obrazie. 9/10