Lubię filmy które dają mi po mordzie, ten właśnie taki był. Po seansie siedziałem jak wryty. Zaznaczam że jeszcze nie czytałem książki. Co mi się najbardziej podobało w tym filmie to na pewno zakończenie, ta scena na placu przejdzie na bank do historii kina, coś pięknego! Podobały mi się zdjęcia (dominuje żółty kolor), montaż i muzyka, te elementy sprawiają że całą tą historię ogląda się z ogromnym zaciekawieniem. Fajny był pomysł z narratorem. Obsada też fantastyczna, dobrze widzieć Hoffmana w takiej formie, a i młodzi aktorzy wypadli świetnie. Bardzo dobrze pokazano też XVIII wieczną Francję, rozwalił mnie motyw z budynkami na moście:) Scena porodu też mocna. W sumie obejrzałem ten film wyłącznie ze względu na reżysera którego filmy bardzo mi się podobają. Gość ma swój styl i potrafi zrobić nowoczesny film w którym strona wizualna nie zakrywa treści.
Co do zakończenia i przesłania tego filmu to mogę się grubo mylić ale chyba chodziło o pochwałę kobiecości, piękna, miłości i dążenia do celu za wszelką cenę? :) Z tym ostatnim to nie sposób się zgodzić, ale taka "imprezka" na rynku to bardzo ciekawy pomysł :)
Nie, ani przez moment nie miałem takiego wrażenia. Film mnie wciągnął totalnie, a jak przez moment nic ciekawego się nie działo, to podziwiałem zdjęcia i widoczki. Zresztą ja jestem twardym oglądaczem, nie nudzą mnie filmy które nudzą innych, np. taki "Gerry", obejrzałem goza jednym razem, a inni wymiękli już przy pierwszym bardzo długim ujęciu :)