Film bardzo dobrze zrealizowany i nie ma się do czego przyczepić tak naprawdę. Pozostaje jednak jeden problem. Zapach to zdecydowanie za mało. Sprawa jest o tyle ciężka, że w kinie ciężko "pokazać" zapach, a do tego jest to strasznie subiektywne odczucie.
Oczywiście założenie jest takie, że widz ma jeszcze trochę wyobraźni i będzie w stanie to wszystko ogarnąć.
Pozostaje jednak fakt, że film ma dość nędzną fabułę. Nie chce być źle zrozumianym czytałem kawałek książki i jest niesamowicie wciągająca. Film traci te wszystkie walory poprzez brak opisu i częściowe pokazywanie świata. Wydaje mi się, że przeniesienie książki w tej postaci na ekran nie jest udanym rozwiązaniem. Filmowi brakuje akcji; i nie mam tu na myśli pościgów, czy detektywów, ale po prostu to co dzieje się w filmie można opisać na mniej niż 20 stronach. Takie jest przynajmniej moje zdanie, a film trwa znacznie dłużej.
Może wystarczyłoby opowiedzieć całą historię z perspektywy ojca Laury?
Ja czytałam książkę i doszłąm do wniosku, że to czego tam brakuje, to... fascynacji Laurą. Niby jakaś była, ale zdecydowanie za płytka. Dlaczego ona była "koroną" zapachu? Jak długo ją podchodził? I jak bardzo pragnął? Za płytko, ale zdaję sobie sprawę z tego, że wtedy film musiałby trwać znacznie dłużej. To to na pewno Tykwerowi wyszło, to zapachy. Rzczywiście czułam smród ryb (na tyle na ile mogłam sobie wyobrazić), a tysiące róż zestawione z szarością i brudem Sekwany nawet mnie zachwyciły. Ojciec Laury nie mógłby opowiedzieć tej historii, bo wtedy bohater byłby jednoznacznie zły. Oczywiście był mordercą, ale istotne jest to, czego pragnął ( w książce rzeczywiście ukazane jest to lepiej i dokładniej) i czego mu brakowało, tak że nawet jesteśmy w stane mu współczuć, dlatego właśnie po przeczytaniu książki odczuwa się taki niepokój... bo czy powinno się współczuć mordercy, którego makabryczne wybryki wywołały cierpienie wielu ludzi? A jednak... i dlatego miałam wyrzuty sumienia po przeczytaniu książki, bo rzeczywiście było mi go żal, a film? No cóż... taki ot chłopak- psychopata. Mimo to podobał mi się i myślę, że można uznać go za "suplement" do dzieła Suskinda, bo uzupełnia wrażenia o rzeczywisty obraz.