cieszę się, że roli Jana Baptysty nie dostał żaden Orlando Bloom czy inny Johnny Depp(z całym szacunkiem dla niego), bo wtedy po prostu źle by się go oglądało. Ben Whishaw był świetny, grał lekko, bez żadnej maniery i co najważniejsze:nie kojarzył mi się z żadnymi Legolasami czy Sparrowami, to było dla mnie bardzo ważne, film oglądało się przez to bardzo dobrze, bez jakichkolwiek zbędnych skojarzeń. A Dustin Hoffman...świetna rola :)
pozdrawiam