Powieść Suskinda zachwyca słowem, obrazowością, wartką akcją. Jest fascynująca i przerażająca zarazem. Film, choć tak piękny wizualnie, bardzo mnie rozczarował. Zabrakło w nim napięcia i głębi. Opowieść snuje się tak sennie, że nie sposób nie ulec pokusie krótkiej drzemki podczas seansu. Gdyby nie ożywcza obecność (szkoda, że epizodyczna) Dustina Hoffmana, niewątpliwie zapadłabym w głęboki sen.
również czytałam książkę.
mi osobiście film podobał się bardzo, uwielbiam takie niemalże duszne klimaty, piękne barwy, niemalże namacalny zapach obrazów...
jest jednak jeden podstawowy minus - coś przez co film traci głębię o jakiej piszesz to postać głw bohatera.
Jest płytka. Po prostu.
Odebrałam go jako człowieka, który jest po prostu owładnięty manią, obsesją utworzenia zapachu doskonałego. Niestety, przypuszczam, że dostrzegłam to tylko dzięki wcześniejszej literaturze, bo gdy głębiej sie zastanowić to tylko chłopak, który ma jakieś tam niezdrowe i niebezpieczne hobby.
W książce natomiast był pokazany jako maniak, psychopata bez uczuć, bez emocji, wyzuty ze wszystkiego. Nienawidziłam go. Budził we mnie odrazę. Tu jest zagubiony, biedny nawet były momenty, kiedy było mi go żal.
W filmie pokazana jest historia a w książce człowiek, który miał wpływ na daną historię.