Kompletnie nie rozumiem zachwytów nad tym filmem. Stary człowiek upiera się nad pozostaniem w starej ruderze niby z powodów nostalgicznych ale też nie końca bo gada o betonowej szufladzie która jest niby poniżej jego poziomu. Bo on to jest gość z osiągnięcami - przodownik i powstaniec. Później się daje przekupić willą i umiera. Jaki tu morał? Jakie wartości przekazuje ten film? Że upierając się można ugrać więcej? Że wszystko da się kupić? Ile razy już to widziałem i to przekazane lepiej. Są tu też nielogiczności - ludzie mu wybijają szyby bo nie chce się przeprowadzić ale już mają gdzieś gdy jako jedyny dostaje wille.