Zdecydowanie. Jacques Tati to twórca dość chimeryczny - z jednej strony kręcił komedie z miałkim poczuciem humoru, z drugiej miał znakomity zmysł plastyczny (przynajmniej w jego trzech ostatnich filmach). W "Trafic", mimo że gagów nie brakuje, to jednak nie są one tak żenujące by cierpła skóra w czasie oglądania, całośc wydaje się bardziej stonowana i mniej błazeńska niż dotychczas. Ponadto sam pomysł jest tu ciekawy, komedie samochodowe to rzadkość w kinematografii, a motyw z kreatywnie zaprojektowanym samochodem przywodzi na myśl raczej filmy animowane niż fabularne. Największym plusem są jednak znakomite zdjęcia, kolorowe, przypominające po trochu geometryczny abstrakcjonizm, a na pewno cieszące oko w nie mniejszym stopniu niż, partnerująca Tatiemu, Maria Kimberly.
Tatiemu nigdy nie chodziło o samo błaznowanie; on pokazywał absurdy świata, ze szczególnym naciskiem na nowoczesność. Dla mnie na chwilę obecną najlepsze są "Wakacje" (choć nie widziałem "Playtime"), gdzie i same gagi, i punktowanie absurdów wyszło mu najbardziej gładko i gdzie rytm filmu ani na chwilę nie "siada".
Nie wiem o co mu chodziło, ale wiem jak mu wyszło i wychodziło zazwyczaj sucho i błazeńsko. Kompletnie nie kupiłem tego poczucia humoru, a absurdalność pewnych sytuacji nigdzie nie została należycie uwypuklona. W efekcie, Tati snuje się gdzieś po planie, robi coś co ma zostać uznane za śmieszne, a ja jako widz puszczam to mimo oczu.
No bo poczucie humoru można mieć różne, najlepiej bez wyniosłości. Ja osobiście filmy Tatiego uwielbiam i nie widzę w nich błazeństwa - jeśli Tati jest błaznem, to jest nim i Chaplin, i Buster Keaton i (szczególnie!) Louis de Funes. Klasyka! Ale, jeśli do kogoś nie trafia, trudno. Osobiście uważam to za kalectwo i współczuję :)
bardzo dobra odpowiedź ! Mniej nadęcia,m więcej luzu a humor takiego mistrza jak Tati łatwiej trafi.