jestem tak sentymentalną suką, że nie mogłam się powstrzymać przed daniem 10. Kino familijne niejako odgórnie jest strasznie naiwne, rzadko jednak w tak uroczy sposób
Robina Williamsa darzę wieeeeeeeelkim, powiedzmy, przywiązaniem (choć swego chamsko żartował z choroby JP2, co jest zwyczajnie nieludzkie), bardzo cenię jako aktora.
Ponadczasowe kino familijne, po prostu.... dla mnie z Williamsem trójka filmów - Hook, Pani Doubtfire i Jumanji - na zawsze w czołówce ulubionych filmów z dzieciństwa.
Też tak mam, lubię te filmy ogromnie, a końcowa scena "Pani Doubtfire" zawsze wywołuje u mnie potoki łez. Tak było i dziś. :)