Podpisuję się pod tym. Straszna chała.

Dokładnie. Maksymalnie nic sie nie działo. Ostatnie 10 min filmu mają _troszkę_ akcji, ale z drugiej strony są głupie i bezsensowne. Najgorsze jest to, że najstraszniejszym momentem jest żart żony tego gościa, jak go nastraszyła.

Nie ma też co podniecać się trailerami. Wielu scen z ich nie ma w filmie - o co chodzi, jak można wydać coś tak kiepskiego?

Podsumowując: ogląda się dziadoskie życie kręcone amatorskimi kamerami przez 95% filmu z jednego domu, tylko po to, aby w ostatnie 10 min filmu 'akcja' się przeniosła się do innego.

To miałam szczęście, że trafiłam na ostatnie 20min filmu. Szczerze mówiąc bałam się iść przed snem do łazienki. Może to dlatego, że nie oglądam horrorów i nie jestem przyzwyczajona do strachu :)

Beznadziejny szmelc. Scenariusz pisany na kolanie, cała ta "fabuła" jest tylko pretekstem do pokazania kolejnych niby strasznych momentów takich jak spadające talerze czy obrazy. Pełni jedynie rolę wypełniacza. Ciekawe czy Ci ludzie w ogóle potrafili normalnie spać, bo na każdym z zarejestrowanych dni biegają, buszują w kuchniach, nasłuchują trzasków w ścianach.... Taki film to i ja se mogę nakręcić moją domową kamerą. Gaszenie i zapalanie światła. Cóż za trwoga.