Dzis bylem w kinie na filmie costam costam jakas cyferka. Do sali weszlismy jakies 20 minut po starcie filmu, nie trailerow, i na moje starcze oko co najmniej polowa widzow byla solidnie ukopcona :) Tak sie smileali, ze myslelismy, ze poomylilismy sale :) Ale gdy w kncou ousiedismy, skupiolismy sie na filmie:
Film jest o ucisku czarnoskorych mieszkanocow USA. Glowny bohater, Toby, jest czarnooskorym niewolnikiem, ktrooooreogo biale pracdawoczynie chca zrobic zawodowym biegaczem. Kaza mu biegac caly czas, caly film tez, dlatego widac go caly czas tylko jako osuperszybkooo poruszajaca sie smuge. Jak tak ciagle biega, to jest bardzoo zmeczoony, wiec obija sie o meble, a ped pooowietrza jaki wyzwala jego bieg podnosi meble do gory. Wdaje sie w romans, ale konczy go, bo pracodawczynie zabranianaja mu tracic czas i kaza biegac. Jego kochan ka nie moze zaakceptowac tej decyzji i jest bojka, ona ginie. Jej maz dowiaduje sie o romansie i atakuje TOby'ego. On nie moze odniesc kontuzji, bo musi ciagle biegac, wiec w samoobronie skreca mezowi kark. Sa jeszcze 2 dziewczynki, one go denerwuja, ale ich nie zabija, bo potem moga byc czirliderkami.
Ogolnie film super-chruper, tylko nie widzialem zakonczenia, bo mrugnalem. Razem z batato-cornem i cola fajna sprawa :)