Najlepiej oglądało się pierwszy akt filmu pokazujący próbę opanowania organizmu gospodarza. Trochę problemem było uwierzenie, że taka inteligentna, obrotna i trzymająca ze sobą sztamę rodzina nie potrafiła ogarnąć sobie lepszego sposobu zarabiabia niż składanie pudełek do pizzy. Z drugiej strony, to może wynika z mojego niezrozumienia sytuacji osób z klasy niższej. Może w prawdziwym życiu takie sytuacje się zdarzają, tylko z z mojej perspektywy nie potrafię ich zobaczyć.
Po środkowym twiście film dla mnie dla trochę siadł. Ani nie było w nim tylu emocji ani śmiechu. Z drugiej strony wejście nowych postaci dodało mu nową płaszczyznę i jeszcze bardziej uwypukliło żałosność sytuacji pokazanych tam biednych ludzi. Ludzi którzy zamiast zauważyć wspólne punkty swojej sytuacji, zaczynają się użerać o okruchy ze stołu ich panów.
Dobrze, że film nie starał się idealizować ani szydzić ze swoich postaci. Każda pokazana w nim rodzina odgrywa jakąś rolę w systemie, ale nie jest to jakieś super jednoznaczne kto jest pozytywnym, a kto negatywnym bohaterem (mimo, że oczywiście nasuwa się samo, że są to bogaci wyzyskiwacze).