Film solidny, troche śmiechu, trochę dramatu, ale do arcydzieła mu jednak sporo brakuje. Świeżo po obejrzeniu bardziej niż o samym filmie rozmyslam nad kondycją współczesnego kina. No bo jak to jest, że wystarczy, by wyszedł film z historią w odrobinie mniej sztambowym czarno-białym sosie i już wszyscy doszukują się w tym kinomatograficznego Jacksona Pollocka? Albo chłam, albo arcydzieło, z jednej skrajności w drugą. Dałem temu filmowi mocne 6/10 i uważam, że to adekwatna ocena, bo jest po prostu dobry tylko albo aż.