Niby prosta, ale niesamowita historia. Oglądałam "Pasażerów" już wielokrotnie i za każdym razem zastanawiam się, co bym czuła i co bym zrobiła na miejscu głównych bohaterów. I za każdym razem tak samo wzrusza mnie zakończenie. Mimo, że akcji nie ma dużo to jest to naprawdę świetne, klimatyczne kino ze znakomitymi rolami Jennifer i Chrisa
Dzisiaj go wreszcie obejrzałem i rzeczywiście fajny klimat filmu, te przestrzenia statku i fabuła - dla mnie bardzo dobry
Raczej to samo, kobiety są podobnie skonstruowane tak samo jak faceci. W filmie ładnie pokazano jacy jesteśmy
Odegrane nieźle. Efekty super. Natomiast logika leży i kwiczy. Po pierwsze w przypadku kolejnych awarii statek obudziłby niezbędnych ludzi sam. Oczywiście rozumiem założenia że coś “nigdy się nie psuje”, ale propaganda jedno a procedury awaryjne to już zupełnie inna sprawa. Ich brak w przedsięwzięciu wartym quadrillion dolców zwyczajnie śmieszy a nawet zniesmacza, bo robi się z widza debila sprzedając mu taki słaby kit. Zawsze, ale to zawsze są takie procedury. Druga rzecz to możliwość rehibernacji (lub jej brak). Nie ma najmniejszego sensu instalować technologii tego typu tylko w module medycznym (i go blokować) bo równie dobrze można to upchać w każdym module (lub przynajmniej kilku zapasowych) - tu patrz procedury awaryjne. A skoro czegoś nie można zaimplementować ze względu na skomplikowanie to nie powinno być żadnych wyjątków. Tu wyjątek zrobiono i dodatkowo nie wykorzystano go w pełni. Do celu zostało 88 lat. Można było śmiało spróbować przesypiać podróż naprzemiennie i dożyć w tym sterylnym środowisku do starości przy odrobinie szczęścia jeszcze obejrzeć cel podróży. Ba, skoro już jest taka możliwość to pan mechanik zdolniacha mógłby spróbować poszukać części zapasowych (które jak sam wspomniał mieli do wszystkiego) i zrobić upgrade kapsuł. Jest jeszcze umierający szef, który zamiast powiedzieć im kogo mają obudzić zanim wszystko wybuchnie, stroi się w mundur oficera. Pieprzyc 5000 ludzi, zostawmy sprawy pisarce i budowlańcowi. Tak, ma to głęboki sens i na pewno nie zostało wcześniej ściśle ustalone. No i jeszcze ten odrobinę naciągany dramat osobisty głównego bohatera. Trochę zbyt dramatyczny na mój gust ponieważ cały dramatyzm spierniczył barman. Barman wykazujący wystarczający wachlarz możliwości by zapewnić towarzystwo na lata. Znam mniej interaktywnych ludzi niż on. Oprócz niego cała masa nienajgorzej imitujących ludzkie zachowania robotów, które można było zapewne jeszcze trochę przeprogramować i doposażyć w AI z dostępem do całej wiedzy świata. Ogrom wzorców interakcji byłby podejrzewam ciekawszy niż z żywymi ludźmi i wystarczyłby na zdecydowanie dłużej niż rok. A już na pewno dawałby więcej opcji niż jedna osoba. O zabiegu “wszystko zaraz wybuchnie musimy biegać ale potem prowadzić głupie konwersacje” który od zawsze pokutuje w produkcjach tego typu po prostu wspominam dla porządku bo wiem, że nic się z tym nie da zrobić. Ludzie chcą to po prostu oglądać tak jak cudowne ratunki z dupy. Nie przeskoczysz.