"Pasja". Film, który rozbudził ludzi. Film, który dał ludziom do myślenia. Film, który mówi o Jezusie Chrystusie.
Każdy chrześcijanin wie, że Syn Boży umarł za odkupienie naszych grzechów w okrutnych męczarniach. Jednak ludzie zapominają, że Jezus był człowiekiem i cierpiał jak człowiek. Obraz ten dość realnie ukazuje przez co musiał przejść Chrystus zanim spełniła się wola Boża. Poniżenie oraz ból fizyczny były straszne, jednak nie złamały Jego woli i wiary.
Niezdecydowanie Piłata, spostrzeżenie swego błędu przez Judasza, cierpienia Maryi bardzo dobrze zostały przedstawione. Postać Szatana przemykająca w tłumie gapiów, kusząca Jezusa w ogrodzie ukazuje jego upór ale również brak władzy nad Synem Bożym.
Czy "tak było" nie wiem... Wiem, że panu Melowi Gibsonowi należy się hołd za "Pasję". Świetny temat, świetna realizacja, świetna gra aktoska. Równie świetny wybór kompozytora. Muzyka w wielu fragmentach doskonale oddaje klimat przedstawianej sceny.
Właśnie wróciłam z seansu; jak zwykle byłam z rodzicami. Jak nigdy podczas drogi powrotnej do domu, nikt nie odezwał się słowem na temat filmu. Cisza. Taka sama, jak przed godziną na sali kinowej. Nie było słychać żadnego głosu, kaszlenia, wiercenia się w fotelach. Ludzie zapewne wstrzymywali nawet wdech, by nie zakłucić tej ciszy. Jedyne, co na całym seansie można było usłyszeć, to wycieranie oczu, dmuchanie w i tak już zasmarkaną chusteczkę i spływające po wielu policzkach łzy.
No, umówmy się – to nie jedyny film, który rozbudził ludzi...
Przez swoją brutalność i makabryczną wręcz dosłowność mnie jednak nie dał wcale do myślenia. Do myślenia dają mi natomiast wszystkie rozentuzjazmowane reakcje na jego temat – to naprawdę zastanawiające.
Uważam też, że dla epatowania swoją wiarą i wiernością Chrystusowi nie na Filmwebie powinno być miejsce, lecz na stronach bractw chrześcijańskich, które też sobie o Pasji rozmawiają i się nią bezkrytycznie ekscytują. Najfikuśniejsze w tym wszystkim jest bodaj to – z czym sama się zetknęłam – że o Pasji Gibsona w ekstatycznej tonacji wypowiadają się również osoby, które tego filmu nie widziały. Bo tak naprawdę ekscytują się Męką Pańską a nie filmem, który zrobił Gibson. Ci, którzy angażują się w samą Mękę, nie są w stanie ocenić, czy film ten jako wytwór sztuki naprawdę ma wartość!
Owszem, Jezus był człowiekiem i cierpiał jak człowiek. Temat rzeczywiście frapujący, ale to co zrobił Gibson, jest jakimś jarmarcznym przejaskrawieniem, niezrozumieniem bądź zbagatelizowaniem głębi nauk Chrystusowych, które tak naprawdę wcale nie na męce samej się zasadzają. U tu można odnieść wrażenie, że właśnie tak, bo Gibson właśnie na tym głównie każe nam się skupić. Uzasadnione jest to oczywiście samym tematem filmu – tak...
Po prostu Pasja jest dobrą alternatywą dla Drogi Krzyżowej w Kinie miast w Kościele. I powiedziałabym: nic ponadto.
Ja też byłam w towarzystwie na tym filmie i też dopiero w domu zaczęłam sprawę dyskutować. Ale nie wynikało to z egzaltacji filmem tylko bezkresnego zdumienia...
„Nie było słychać żadnego głosu, kaszlenia, wiercenia się w fotelach. Ludzie zapewne wstrzymywali nawet wdech, by nie zakłócić tej ciszy.” – jak odpowiadają Ci takie klimaty, to doprawdy niepotrzebna do tego Pasja Gibsona – tego rodzaju skupienie czy też szacunek (jak zwał tak zwał) możesz przeżyć na każdym koncercie w Filharmonii czy też bezpośrednich z nich transmisjach w radio. To nic nadzwyczaj nadzwyczajnego.
Jeżeli natomiast skrupulatnie się wczytasz w możliwie wszystkie komentarze na Filmwebie, to odnajdziesz w nich nie tylko to, o czym piszesz. Będą tam: i cola, i pop-corn, itp., a nawet jak jeden z uczestników forum zauważył: seks. A to już szczególnie daje do myślenia. Zresztą ma to swoje uzasadnienie psychologiczne. Widzimy ten seks wymalowany też i na twarzach oprawców. W ‘Kornblumenblau’ Leszka Wosiewicza np. wręcz na ekranie zetkniesz się z tego rodzaju zachowaniami w trakcie egzekucji w obozie koncentracyjnym.
Ani razu nie powiedziałam, że to jedyny film, który rozbudził ludzi. Cytujesz moje słowa i dodajesz, że by przeżyć takie, jak to nazwałaś skupienie czy szacunek mogę iść do filharmonii. Widocznie nie zrozumiałaś mnie. To, że taka cisza w filharminii jest niczym nadzwyczajnym nie dziwi mnie. Chodziło mi o ciszę w kinie. W kinie to zdarzą się dość rzadko. Chciałabym także zwrócić Twoją uwagę, że to są moje odczucia, a nie innych, którzy zauważyli popcorn, cole czy nawet seks.