duzo sie teraz o tym mowi... chcaialbym poznac opinie ludzi, ktorzy moze nie wierza w Jezusa i jego meke, jak Wy odebraliscie ten film... osobiscie nie wiem co myslec. nawet jak tak bylo naprawde, czy trzeba robic z tego taka sensacje? czy nie lepiej pozanac historie Jezusa z Ewangelii, aby jednoczesnie lektura Pima Świętego przyniosla inne korzysci poza zrozumieniem meki??
Sama pisałam że trudno Pasję ocenić w kategoriach filmowych, jednak nie uważam aby na portalu filmowym ów obraz miał wywoływac dyskusję na temat wiary. Wydaje mi się bowiem...że w sumie nie ma znaczenia czy osoba jest wierząca czy nie. Pytasz co daje- moim zdaniem: ogromnny szacunek dla Jezusa i to bez znaczenia czy był Synem Boga czy też po prostu filozofem. Czytać Biblię- ale przecież wiele ekranizacji już jej powstawało. Gibson podszedł nieco inaczej. Przedstawił z ogromna siłą i brutalnościa Mękę. I dzięki temu nabiera ona wyrazu, ujętego także w historię, a nie tylko religię. Dlatego nie rozumiem Twego sformułowania w kwestii sensacji. Czy Biblia jest dziełem sensacyjnym? Gibson pokazał całą brutalnośc i ogrom cierpienia. Jego film wiele uzmysławia. Bo czy czytając Biblię odczuwa się naprawdę ciężar Jezusa? W ujęciu Gibsona- jest on odczuwalny. I to kolejna możliwość , jaką ów obraz daje.
nie chodzi mi o dyskusje na temat iwray, tylko o to czy ten film po prostu nie budzi w ludziach odrazy. dzis przysluchawalam sie dyskusji na tan tamat, i nikt nie powiedzial, ze Jezus starsznei ciepial. padałay tylko stwierdzenia: ta scena była niezła, ta mnie obrzydziła, to było piękne, jaki efekt światła... ale żadnego słowa na tamat cierpinia Jezusa. ludzie to dobieraja jako historyjkę o jakimś bohaterze. uważam, iż film ten nie dziala w dobrym kierunku. Ni chce dyskusji na tamat wiary, chce wreszcie usłyszeć opinie ludzi którzy dostrzegają w tym filmie obraz wiary... bo takich wsrod moich znajomych zabraklo.
nic prostszego jak poczytac troche wczesniejszych komentarzy a nie zaczynac dyskusje od nowa...
Hm...mój kolega powiedział że nie potrafi stewierdzić: to było dobre , tamto nie , to się podobało, tamto nie. To zupełnie bowiem błędne kategorie. Podpisuję się pod jego słowami (dlatego lubię do kina chodzić z ludźmi inteligentnymi). Czytałeś/ słuchałeś więc złych komentarzy. Ja jeszcze nigdy nie tkwiłam w takiej ciszy w kinie, mimo że sala była prawie pełna, a, mimo to, najcichszych szeptów. Po zakończeniu tak samo, a dużo zostawało na miejscu. My też nie spieszyliśmy się z wyjściem. Ten film bowiem jest, moim zdaniem, nową jakością i trudno, od razu, rozpatrywać go jak wszystkie inne. JA chciałam właśnie abstrahować od rozpatrywania go w kategoriach wiary. I nadal chcę to uczynić. Ale faktem jest że to opowieść o nasludzkiej sile i niesamowitym cierpieniu. I nie ważne czy to studuim wiary. Jeżeli takim jest dla kogoś rozumiem to w zupełności. Bowiem Gibson sam stworzył ów obraz z ogromną pasją, może to jego pasja wiary, ale tego nie wiem i mnie to ZUPEŁNIE nie interesuje. A jak działa?- niech świadczy reakcja w kinie, której byłam świadkiem! Mogę też stwierdzić jak działa na mnie- niezwykle do mnie przemówił i uważam że temu człowiekowi, Jezusowi (z resztą Gibsonowi też) należy się ogromny szacunek, bez względu na to czy się wierzy ze był Synem Boga, czy tylko akceptuje się go jako postać historyczną. NA mnie podziałał więc w jak najlepszym kierunku.