jestem 100% ateista, nie wierze w boga, biblia to dla mnie ksiazka z bajkami, wierze ze kazdy bog i kazda religia zostala wymyslona i stworzona przez ludzi, skad sie wzial swiat po prostu nie wiem, a poki nie ma na cos dowodow nie zamierzam nic przyjmowac na jedna z wiar (roznych religii i roznych teorii na ten temat jest sporo)
ale uwazam ze trzeba byc dobrym czlowiekiem, dlatego zawsze pomagam ludziom, w wolnym czasie dzialam jako wolontariusz, nigdy nie zlamalem prawa, a zgodnie z tym co jest w przykazaniach zyje z czystej przyzwoitosci, a nie dlatego ze sie obawiam kary, lub licze na nagrody
z kolei moj sasiad twierdzi ze jest wierzacy i bardzo kocha boga, dlatego co niedziela chodzi do kosciola, a wieczorem odmawia jakies wyuczone na pamiec modlitwy, i to w zasadzie wszystko z jego strony, jest wiernym kibicem, wiec wolny czas spedza pijac piwko i ogladajac sport w TV
zalozmy teraz ze to wy katolicy macie racje - bog istnieje i nas osądzi - jak myslicie, kto z nas dwoch ma wieksze szanse zeby pojsc do nieba?
Gdybyś był stuprocentowym ateistą, nie zadawałbyś takich pytań. Zdefiniowałabym Twój przypadek jako agnostycyzm.
Jako niewierząca osoba odpowiem w sposób następujący: ksiądz, którego bardzo szanuję, stwierdził niedawno, że chciałby zobaczyć moją minę, gdy wstępuję do Nieba i nie wyklucza, że tam trafię (czyli bierze mnie za dobrego człowieka). Osobiście uważam, że żaden bóg nie istnieję i nawet nie zastanawiam się nad tym, co by było, gdyby okazało się, że się mylę. Także całkowitą odpowiedź na Twoje pytanie pozostawiam Twojemu sumieniu.
ja odpowiedzi nie potrzebuje, chcialem tylko zwrocic uwage katolikow na pewne sprawy, ale jak widac ich troche zatkalo i nikt sie nie wypowiada
Nie rozumiem dlaczego takie wątki musisz akurat poruszać na filmwebie. I to na tak niskim poziomie. Tutaj raczej powinna być mowa o filmach, o wrażeniach itd. Poza tym nie wiem po co męczysz katolików pytananiami, na które sam sobie możesz odpowiedzieć. Ja np. jestem 100% ateistą. Mimo wszystko zadałem sobie trud przeczytania Biblii, aby lepiej rozumieć wiarę innych ludzi. W Ewangelii napisane jest, iż kto czyni dobro ludziom, ten czyni je również Jezusowi. Więc z punktu widzenia myślącego wierzącego (a tacy naprawde istnieją) powinno być moim zdaniem jasne, że jesteś po stronie "zbawionych". Jak dla mnie możesz też dziec umrzeć i być "potępiony" - guzik mnie to obchodzi.
Dawanie przykładu sąsiada jest czystą demagogią. Bo ja np. jestem ateistą i bardzo przeciętny jesli chodzi o czynienia "dobra". Co najwyżej przy okazji znajomemu pomogę - ale też mało chętnie. Może to z lenistwa, a może to dlatego, że nie lubię ludzkości - nie wiem. Z kolei mój sąsiad jest wierzący i baaaaardzo zaangażowany w czynieniu "dobru" (hospicjum, domy dla bezdomnych itd.). Więc odwrotna sytuacja do Twojej, która mogła by świadczyć, iz wiara jednak jest potrzebna dla czynienia "dobra". Ale to wszystko nonsens, gdyż są to pojdyńcze przykłady i czysta demagogia. Wiara religijna i moralność nie są tożsame. Ludzie nie "wymyślili" bóstwa po to, aby mieć jakąś podstawę dla sformułowania zasad moralnych, tylko czuli jakąś "obecność" czegoś tam, czego ja nie czuję. Ty też nie czujesz - dobrze dla Ciebie. Ale kogo to interesuje? Żyj, umieraj - i tyle. Tylko odpuść sobie cyniczne pytania do wierzących, żyj swoim własnym zyciem i zatruwaj filmweb postami godnymi jakiegoś portalu typu interia czy onet.
po 1 to bylo pytanie do wierzacych, wiec nie wiem po co sie wypowiadasz
po drugie chodzilo mi o ten konkretny przypadek, nigdzie nie napisalem ze wszyscy ateisci sa lepsi od katolikow
pytanie zadaje tutaj bo na forum filmu o wierze jest wielu wierzacych
"Ludzie nie "wymyślili" bóstwa po to, aby mieć jakąś podstawę dla sformułowania zasad moralnych, tylko czuli jakąś "obecność" czegoś tam, czego ja nie czuję."
- cos w tym jest, mysle ze ciemnota ogolu czula jakas tam obecnosc, a ktos madrzejszy postanowil to wykorzystac do jej kontroli poprzez stworzenie religii i zasad moralnych - np jest jakies calkowicie odizolowane od swiata plemie w dzunglii, zyja sobie spokojnie az tu nagle jakas burza, pioruny, wulkan wybucha, trzesienie ziemi, zacmienie slonca itp - takich rzeczy czlowiek nie potrafi, wiec musi to byc jakas nadprzyrodzona istota o wielkiej sile, a skoro robi takie nieprzyjemne rzeczy tzn ze jest na nas zla, wiec musimy pasc przed nia na kolana, wyznawac jej milosc i posluszenstwo, blagac o litosc i skladac ofiary, mysle ze mniej wiecej na takiej zasadzie wymyslano bogow, a ze nie bylo takiej komunikacji jak teraz to kazdy wymyslil innych bogow i inne religie
i w sumie jest to dobra podstawa do wymyslenia jakichs zasad moralnych, kiedys w koncu nie bylo policjanta na kazdym rogu, ludzie musieli sie czegos mocno bac, albo liczyc na wielkie nagrody zeby sie nie powybijali nawzajem, dzisiaj w bardziej cywilizowanym swiecie juz nie jest to tak potrzebne, zreszta zwykle jest tak ze wierza ci dobrzy z natury, a ci zli maja to gdzies - tylko prosze nie mylic wierzacych z tymi co chodza do kosciola bo mama kazala
Uważa się,że każdy człowiek ma sferę rozumu i sferę ducha oraz jej potrzeby np wierzenia w coś Że ty ich nie masz to już twój problem;p
Wierzenia to nie potrzeba, tylko zwykły proces szukania odpowiedzi. Człowiek nie ma też żadnej sfery ducha, tylko ma psychikę.
katolicy czesto uwazaja sie za lepszych niz ateisci, bo oni pojda do nieba a ateisci nie, ateista jest postrzegany jako ktos pozbawiony zasad moralnych kto pojdzie do piekla tylko dlatego ze nie wierzy w jezusa, dlatego poruszylem ten temat zeby sie troche nad tym zastanowili, czy sama wiara nie poparta zadnym czynem, albo podejscie w stylu 'bede chodzil do kosciola i klepal paciorki z pamieci bo co jesli ON istnieje' to jest taka pewna droga do zbawienia, i czy brak wiary to aby napewno droga do potepienia
zwykle jak zapytac katolika dlaczego wierzy to odpowiada 'wierze bo chcialbym isc do nieba bo to jest lepsze niz twoja wiara ze po smierci nic nie ma', tylko czy brak wiary w zycie pozagrobowe sprawia ze automatycznie bedziemy go pozbawieni jesli ono istnieje? nie sadze
Co do ostatniego Twojego postu, to się z Tobą zgadzam, bo to, że nie wierzysz, to jeszcze nie oznacza, że jesteś spisany na straty. NIE!!! Dopóki szukasz, podejmujesz wysiłek znalezienia Odpowiedzi, to masz szansę na Zbawienie, tylko nie poddawaj się. Bardzo dobrze, że szukasz, o to właśnie chodzi. Już pomijając sam fakt, jaką pasją może być poszukiwanie Boga, to jeżeli w końcu dojdziesz do Wiary, to będzie Ona o wiele wartościowsza i silniejsza niż Wiara "ot tak", bez zastanowienia.
Powiem Ci tak: Jeżeli chcesz Boga poczuć, to mógłbyś siedzieć w nieskończoność i nic nie poczujesz. W końcu tylko najwięksi Święci czuli, w dosłownym tego słowa znaczeniu, Boga. My jesteśmy małymi gówniarzami w stosunku do Nich. Powiem Ci jak to było z moją Wiarą. Ja jestem wychowany w Rodzinie katolickiej, ale od kiedy nieco podrosłem, to już zacząłem myśleć nad tym wszystkim. I powiem Ci, że raz było tak, że byłem w 100% pewny, że Bóg Istnieje i Czuwa nade mną, a raz wątpiłem totalnie. I powiem Ci, że mogłoby tak być do usranej śmierci, aż w końcu powiedziałem sobie: "Okej. Dobra, zmęczyłeś mnie, Panie, Boże. Teraz ja Tobie będę Ufał w każdej sytuacji i zobaczę, co będzie". I powiem Ci, że nieraz już w kryzysowej sytuacji mimo wszystko Mu Zaufałem i... opłaciło się! Za każdym razem, ale nie zawsze tak jak sobie wyobrażałem (bo często lepiej :) wychodziłem na prostą. Wiele by przytaczać tu konkretnych przykładów w konkretnych sytuacjach, ale były one ewidentne. I choć nadal nie przestałem myśleć, również nad tym wszystkim, co mi się wydaje, że spotkało mnie z Bożej Ręki, analizować to również rozumowo, to mimo wszystko WIERZĘ. Biblia mówi, że Człowiek tylko przez Wiarę dostąpi Zbawienia. W końcu to tak niewiele - Zaufać Bogu, Ufać Mu Zawsze, ale nie przyjmować wszystkiego "na słowo", wszystko również samemu przemyśleć. Myślę, że właśnie Prawdziwy Chrześcijanin to człowiek Wierzący, ale myślący. Jedno bez drugiego kuleje ;)
A masz jakiekolwiek dowody na to, że istnieje Twoje wyimaginowane zbawienie? Poza tym poronionym pomysłem jest, że bóg jest wielki, wszechpotężny, wszystko mogący, a jednak trzeba go szukać. Inteligentna istota raczej powinna się objawić światu, a nie się przed nim wszędzie ukrywać.
Poza tym jeśli się ma zwątpienia, to znaczy, że się nie ma dowodów. Jakoś nie ma ludzi, co wątpią w grawitację, czy reakcje chemiczne, ponieważ to jest fakt, są na to dowody. A jakie Ty masz dowody na swoją ułomną wiarę? Żadne.
Z trudnych sytuacji wyszedłeś dzięki własnemu determinizmowi i pomocy innych ludzi, a nie dzięki zmyślonym bytom. Jeśli byś przemyślał wiarę, to doszedłbyś do ateizmu, deizmu, agnostycyzmu, lub ewentualnie malteizmu. Już nie mówiąc, by mieć czelność, by twierdzić, że jakiś tam bóg jest dobry.
Jeśli mój post był za ostro sformułowany to sorry. Ale nie należy mówić o wierzących, że są "ciemnotą". To nie fair. Czują obecność czegoś, co ich zniewala. Poza tym: większość ludzi nie są naprawdę "pobożni", tylko akceptuja ślepo pewne przekazy kulturowe. Ale taka samo ateiści czesto ślepo poddają się jakiejś ideologii, np. komunizm (moim zdaniem jest to religia ateistyczna). Ale mimo wszystko w pewnym sensie rozumiem Twoją niechęć do wiary. Kiedy czytam takie bzdury jak napisał(a) Dopsze_sze_paczysz, to krew zalewa. Ta cała retoryka typowa dla pokolenia JPII, typu "wiara i rozum do siebie należą" (kompletne odmóżdżenie!), albo te takie "przyjacielskie" słowa do Boga przy jednoczesnym zachowaniu poddańczej formułki "Panie" - Ha, wyborne! Nie, nie... nie dla mnie te dyskusje;) Jak chcesz się w to bawić - baw się. Ja wolę sie zatopić w swojej mizantropii i być z tym trzy razy bardziej szcześliwy niż słudzy "Pana":) Pozdrawiam serdecznie.
Nie oczekujesz chyba od inteligentnych katolików innych twierdzeń niż powyższe? Wywyższają się tylko ignoranci.
nie chce tu robic jakis niewiadomo jakich wywodow, ale powiem ci pare FAKTOW: Biblia zostala zredagowana i wiele rzeczy w niej zawartych jest wymyslonych przez kosciol. Najwieksze prawdy zatuszowano. W Bibli zawarto tylko 4 ewangelie i to pozmieniane, natomiast pozostale (ok. 80) ewangelie uznano za nienatchnione. Kosciol smierdzi i nie ma nic wspolnego z prawdziwym Bogiem. Oni tylko kase wyludzaja(wspolczesnie, natomiast dawniej ich celem byla wladza). Byc moze kiedys sie przekonasz, ze Bóg istnieje. Ale nie jest On do konca taki jak w Biblii. Byc moze jakas niecodzienna sytuacja Cie przekonao o Jego istnieniu, nie wiem. W kazdym razie tak jak mowisz klepanie zdrowasiek i trzymanie sie np. 5 przykazan bozych (ktore wymyslil kosciol) to glupota. Nie na tym polega wiara i nie trzeba tez chodzic do kosciola. Kosciol jest popieprzony i sami nie wiedza czego chca. Najpierw mowia, ze Bóg jest wszedzie, a zaraz, ze znajdziesz go "wiecej" w kosciele. Gowno prawda. Boga jest wszedzie po rowno. Rownie dobrze mozesz sie modlic w kiblu jak i na mszy. To tyle w temacie
To chyba nie do mnie. Ale skoro już o ustalaniu kanonu mowa...
Cesarz Dioklecjan jako pierwszy zorganizował ogólnopaństwowe prześladowania chrześcijan. Nietrudno mu było ich zidentyfikować - wystarczyło nakazać każdemu obywatelowi złożyć ofiarę, by przebłagać bogów, a chrześcijanie oczywiście tego nie robili. Potem nakazał im wydanie wszystkich świętych ksiąg, pojawił się więc problem, które przede wszystkim trzeba chronić. Dlatego ułożono kanon, który nie tyle był zbiorem jedynych ksiąg prawdziwych, a tych dla wiary najważniejszych. Zresztą chyba nie oczekujesz ze do Pisma należało włączyć tak odjechane rzeczy jak Ewangelia Judasza?
ostatnio gdzies czytalem ze obecnie jest okolo 40 roznych wersji biblii - kazdy odlam kosciola tlumaczy i interpretuje sobie wszystko tak jak jemu sie podoba, dodajac i ujmujac fragmenty, ktore pomagaja lub szkodza przyjetej interpretacji
Zresztą twoje pytanie jest szalenie infantylne. Zakładasz, że jako dobry człowiek zasłużyłeś sobie na niebo. A dlaczego uczynki wobec ludzi mają być ważniejsze niż wiara w Boga? Gdybyś był inteligentny, sięgnąłbyś po Biblię i przeczytał ją (a pewnie przeczytałeś wersję dla dzieci:)) i dowiedziałbyś się, że Jezus wypowiada następujące słowa: "Kto uwierzy i przyjmie chrzest, będzie zbawiony. A kto nie uwierzy, będzie potępiony".
niestety nic na to nie poradze ze nie wierze - bardzo bym chcial...ale nie wierze
tak, chcialbym wierzyc, wiara ze po tym marnym zyciu jest niebo, gdzie sie jest super szczesliwym non stop, niczym na nieustajacym haju jest fajna, ale nie chce i nie potrafie sie oklamywac, wiara to nie jest cos co mozna kupic w sklepie, albo sie ja ma albo nie, a wmawianie sobie ze wierze to nie jest wiara
To brzmi jak: Chciałbym sobie amputować mózg i zostać debilem, co nie zna pojęcia "logika", czy "nauka".
I po tym właśnie poznać osobę inteligentną od przemądrzałej. Ty jesteś przemądrzały - przeczytałeś w życiu może z jeden podręcznik od biologii, pooglądałeś parę filmów typu "Duch czasów" i w każdy post wciskasz teksty na temat wiedzy :) Wiedzę może będziesz miał, kiedy poznasz polowę tego co ja.
W naukach takich jak biologia, chemia, czy fizyka wystarczy przeczytać jeden podręcznik. Nie jest tak, że każdy jeden zawiera zupełnie inne informacje.
Dam Ci też radę - nie używaj słów, których nie rozumiesz, bo na debila wychodzisz. Inteligencja to rzecz wrodzona, jest to naturalna łatwość w przyswajaniu wiedzy, zaś przemądrzałość to element charakteru i zachowania, cechujący się arogancją względem swojej wiedzy. Tak więc nie można odróżnić inteligencji od przemądrzałości. Można inteligencję odróżnić od głupoty, lub przemądrzałość od skromności. Naprawdę, nie świecisz przed nikim swoją niewiedzą.
Masz tak słabe pojęcie o nauce,co i o wierze w takim razie. Jedyne ,co ci wychodzi,to obrażanie osób wierzących,wyzywając ich od ciemniaków
Mam słabe pojęcie o nauce... Zapewne dlatego interesuje się genetyką, bakteriologią, cytologią, botaniką i z ciekawości i chęci poznania także neurobiologią, entomologią i kognitywistyką. Mam też jakąś wiedzę z psychologii, czy astrobiologii. Pierwszym czterem wymienionym oddaje się nie tylko w sposób teoretyczny, ale prowadzę też własne obserwacje i hodowle roślin i szczepów bakterii, obserwowanych przeze mnie pod własnym mikroskopem optycznym. Dodatkowo w tym roku zacznę studia na kierunku biotechnologii, by na magisterkę pójść na biologię eksperymentalną z genetyką.
Jaaasne, ja się na nauce nie znam, pewnie. Przecież znasz mnie lepiej ; )
Kopernik byl ksiedzem.Mendel też.Jakoś nie"amputowali sobie mózgu "na rzecz wiary.Wiara w Boga nie przeszkodziła im w rozumowym poznaniu świata .Einstein też był wierzący.I wielu innych intelektualistów,czy naukowcow.Przypisywanie ciemnoty umysłu osobom wierzącym w Boga jest głupie i niesprawiedliwe,stereotypowe
Tak, tylko że za czasów Kopernika nie było jednoznacznej teorii powstania świata, więc dla Kopernika teoria heliocentryczna miała proste rozumowanie - Bóg stworzył jednak Słońce w środku, a nie Ziemię. Tak samo jak Mendel, który zauważył tylko cechy dziedziczności koloru kwiatów i kształtu nasion, co pamiętajmy - w ogóle nie było ciekawe w XIX wieku. Dopiero kilkadziesiąt lat później doceniono jego prace. Mendel też twierdził, że to Bóg w tak wspaniały sposób stworzył nasiona.
Co ich odróżnia od prawdziwego naukowca? Naukowiec zapytałby w jaki sposób powstał ten układ, jak powstała Ziemia, oraz Słońce. To samo z Mendlem. Oboje zajęli się tylko cząstką świata, nie pytając dlaczego ona wygląda tak,a nie inaczej, przypisując to Bogu. Nie jest to zbyt oświeceniowe podejście. Francis Collins - gość, który przyłożył wielką wagę do HGP, także w wywiadzie powiedział: "pozytywne skutki projektu tylko mnie utwierdziły w przekonaniu, że pochodzimy od Boga". Gość nie zadał pytania "skąd pochodzi gen?", ale stanął na "gen stworzył Bóg". Nie ma w nauce miejsca na taką ślepą wiarę i dziecinne szukanie we wszystkim udziału swojego zmyślonego przyjaciela...
Einstein - jak zwrócił słusznie uwagę Pancefaust - wierzącym nie był.
"Zakładasz, że jako dobry człowiek zasłużyłeś sobie na niebo. A dlaczego uczynki wobec ludzi mają być ważniejsze niż wiara w Boga? "
Super, no to mordujmy i gwałćmy innych, ale wierzmy w Boga - wtedy na pewno będziemy zbawieni:)
Pancefaust popada w cudną pułapkę. Bo to nie jest tak, że wiara wystarczy do zbawienia. Otóż, z wiary wynikają uczynki i na odwrót, innymi słowy - jeśli nie żyjesz jak na chrześcijanina przystało, to również nie wierzysz tak jak powinieneś, czyli nie będziesz zbawiony ;).
Nie, nie. Nie napisałem że wiara sama wystarczy. Ale większe szanse ma człowiek który żyje tak sobie (bez przesadnego czynienia dobra) ale ma wiarę, niż człowiek który jest dobrym ateistą. Niewiara przekreśla zbawienie.
W takim razie Bóg byłby niesprawiedliwy, gdyby nie brał do siebie tych, którzy więcej dobra bliźnim uczynili :P
Skąd podejrzenie, że jestem ateistą, tego nigdzie nie napisałem. Mam świadomość religii i jej zasad.
Wątpię czy masz. Nie zrozum mnie źle: gdybys miał świadomość zasad religii, wiedziałbyś że każdy ateista (nawet dobry) będzie potępiony.
Czy to nie jest odrobinę niesprawiedliwe? To jak ktoś urodził się w głęboko wierzącej rodzinie, to ma mniejsze szanse na utratę wiary, a z kolei jak ktoś żyje w jakimś patologicznym środowisku to trudniej mu będzie w ogóle uwierzyć w Boga.
Ale co to Boga (miłosiernego!) obchodzi, że ktoś miał lepsze lub gorsze sznasy;) Masz wierzyć w bzdury i tyle. Jak nie wierzysz, to choćbyś był najbardziej wrażliwym i czułem człowiekiem, to marsz do piekła! Ha! Już się cieszę na dobre towarzystwo;)
W twoim komentarzu jest sprzeczność. Jeżeli Bóg i piekło realnie istnieją to nie można powiedzieć że "masz wierzyć w bzdury".
Myślę, ż nie ma sprzeczności, gdyż mój komentarz w sposób ironiczny odnosi się do Twojej idei Boga - a nie Boga realnie istniejącego. Mój cynizm wynika z mojego głębokiego przekonania, że Bóg NIE istnieje. Jest jedynie wytworem lęków (czytaj niżej), o czym własnie świadczą takie idee jak niebo i piekło.
No tak, najlepiej idź do księdza. Wy tak znacie swoją wiarę, że nikomu jej prawideł logicznie nie potraficie przedstawić. Potraficie jedynie wiecznie odsyłać do księży...
O, i tu się w końcu zgadzamy i nie musimy się siłować na argumenty żadne. Lecz skoro wiara nie jest logiczna, to po co wierzyć, skoro otaczający świat na logice się opiera i nauka daje stosowne doń wyjaśnienia? Mi wiara wydaje się dość... naiwna, bym rzekł, z powodu tego braku logiki.
Właściwie zrozumiał dobrze. Wiara jest ważniejsza od czynienia dobra. Bo dobro dotyczy ludzi, a wiara Boga.
A ja na miejscu heretyckich chrześcijan przestudiowałbym zaratusztrianizm, oraz Święte Słowo Boga Jedynego, Ahura Mazdy - Awestę. Ahura Mazda wysłał do ludzkości swego proroka, Zaratusztrę, który głosił chwałę i wielkość Ahura Mazdy, który w dniu zstąpi na ziemię i osądzi dobrych i złych i wedle ich serca i uczynków trafią do nieba, bądź piekła. Ahura Mazda narodzi się z dziewicy i poniesie straszną śmierć z rąk ludzi, lecz zmartwychwstanie i rozpocznie się okres sądu. Ahura Mazda stworzył świat dobrym, lecz ludzie wybierając zepsucie i zło, splugawili święte stworzenie Ahura Mazdy. Bóg nakazał żyć we względnym ubóstwie, przy jednoczesnym umiłowaniu tego, co nas spotyka, czynienia dobrze i prawowicie.
Niestety, działanie Złego spowodowało odsunięcie się ludzi od Dobrotliwego Ahura Mazdy. Zły sprowadził ludzi na ścieżkę nieprawości i zasiał wątpliwości w sercach wiernych, stąd też pochodzi tyle fałszywych religii, które nie oddają czci Jedynemu Bogu. Dzień Sądu jest już blisko, zstąpienie Ahura Mazdy już niedługo nastąpi, bądź gotów na Jego przyjście, szukaj, poznawaj, nie pozwól by Zły nadal Cię zwodził i oddalał od krynicy dobroci i miłości, jaką jest Ahura Mazda. Prorok Zaratusztra przepowiedział: "Odnówmy się, do roli bierzmy się - graniczącemu cnotliwie, przybyć musi bogactwo. - Odnówmy się, do roli bierzmy się - ciągle mającym się cnotliwie, bogactwo przybędzie" (Księga III, roz. I, 27-28)
Zaratusztrianizm powstał o wiele wcześniej niż Twoje śmieszne chrześcijaństwo i to chrześcijaństwo zerżnęło z wcześniejszych religii monoteistycznych (włącznie z ukrzyżowaniem). Podstaw do twierdzenia, że Twoje urojenia są prawdziwe, nie masz ŻADNYCH. Ramen.
To w końcu wiara, a wiara podstaw nie potrzebuje. Myślę że to nie jest "zerżnięcie" z innych religii, to po prostu opisywanie tego samego przez różnych ludzi. Na każdym przekazie odciska się piętno kulturalne i pewne rzeczy są pozmieniane.