Oczywiście też jestem czuły na wdzięki Pani Brylskiej, jednak skupiłem się na relacji jak powstała między dwójką młodych ludzi. Jeden kadr filmu zastępuje tysiące słów. Majstersztyk związany z pokazywaniem detali z nagłym przejściem na ogół, te nieostre formy budujące atmosferę, gra słońcem. No wspomnieć trzeba o muzyce, idealnie się wpasowała. W tym wszystkim niestety pojawia się łyżka dziegciu - dźwięk z postprodukcji w niektórych scenach niestety jest irytujący.