....jest nieźle, a nawet pięknie....Brylska biega po wydmach, czasem nawet w zwolnionym tempie,
muzyczka niczego sobie, ale to filmu nie ratuje...żenujące dialogi i historyjka napromieniowanego
fizyka sprawiają, że człowiek wybucha śmiechem, a nie jest to komedia. Wielkie rozczarowanie, a
pomyśleć, że wcześniejszy "Tamań" tego reżysera był całkiem fajnym filmem...no, ale tam
podstawą scenariusza było opowiadanie Lermontowa...
Wydaje mi się, że film rozmywa się na dwie płaszczyzny. Jedna to sfera nazwijmy ją "erotyczna", skupiona na Brylskiej - na jej ciele, zmysłowości, na niezaprzeczalnym seksie jaki emanuje z tych jednak dość skąpych obrazków. I druga płaszczyzna powiedzmy to filozoficzna, obarczona trudnymi pytaniami, niedookreślonymi wątkami i... mimo wszystko słabo wyeksploatowana. Następuje banalne zestawienia tych dwóch dróg poprzez zderzenie młodości, witalności, życia z chorobą, problemami (często bardzo prozaicznymi), nudą i jakimś niejasnym zagrożeniem. Na koniec pozostaje pytanie co to było? Wakacyjny romans, czy odskocznia od szarej, zbyt monotonnej doskonałości i ucieczka w coś zupełnie niecodziennego?
Twórcy nie zdecydowali się w którą stronę rozwijać te dwa wątki. Każdy z nich jest ledwie nakreślony, albo być może celowo pozostawiony w dużym niedopowiedzeniu. Fakt, że warstwa "egzystencjalna" pozostawia dużo do życzenia. Ale za to piękno Barbary Brylskiej rekompensuje i wyróżnia ten film! Mimo wszystko warto go obejrzeć i zastanowić się nad nim nieco dłużej.