Po obejrzeniu filmu, widząc, że nie ma tu ani jednego tematu, ani nawet opisu fabuły, postanowiłem napisać coś krótkiego ode mnie.
Głównym bohaterem filmu jest niejaki John Wintergreen, policjant ze służby patrolowej.Pierwsze kilkanaście minut przedstawia kolejny, zwykły dzień pracy.Zatrzymywanie pojazdów, przekraczających prędkość, wypisywanie mandatów itd.Pewnego dnia, bohater patrolujący okolicę wraz ze swym partnerem, zauważa pewnego, dziwnie zachowującego się człowieka.Po jego zatrzymaniu okazuje się, że jest nim Willie, który mówi im, że w domku niedaleko, niejaki Freddie popełnił samobójstwo strzelając do siebie.Po dotarciu do miejsca zdarzenia i wezwaniu koronera, pomiędzy głównym bohaterem a koronerem wybucha kłótnia o to, w jaki sposób zginął Freddie.John uważa, że denat nie popełnił samobójstwa, tylko został zamordowany.Po przewiezieniu zwłok do zakładu, lekarz stwierdza, że Freddie rzeczywiście nie popełnił samobójstwa.Główny bohater ma za zadanie rozwiązanie tego morderstwa.Od tego momentu rozpoczyna się właściwa akcja filmu.
Ogólnie rzecz biorąc, film nie wyróżnia się niczym specjalnym.Na plus na pewno wypadają zdjęcia, momentami klimatyczna muzyka, dobra gra aktorska głównego bohatera, udana sekwencja pościgu motocyklowego, oraz bardzo dobre zakończenie, które właściwie jest jedynym elementem tej produkcji, który może zostać na dłużej w pamięci po zakończonym seansie.
Czytałem, że w niektórych kręgach film uchodzi za kultowy, porównywany do Easy Rider'a, film, który ukazuje zmianę Ameryki z idyllicznej do krwawej i przepełnionej przemocą.Miejsca, które całkowicie się zatraca.Dla mnie jest to po prostu kolejny film, którego brak powstania, nie wpłynąłby znacząco na kino, jednak w końcu nie każdy musi to robić.Tyle ode mnie.