Film jest bardzo wymowny, ale niestety trudny w odbiorze. Fabuła jest spójna i wymaga skupienia. W
filmie jest mnóstwo wstawek, które dopełniają to co nie zostało opowiedziane wprost. Pominięcie ich w
konteksie fabuły, faktycznie niszczy jej koherencję.
-OPIS-
Głównym wątkiem filmu jest problem fałszywej tożsamości nauczyciela historii. Rafał Wilczewski ucieka
z warszawskiej szkoły, gdzie nie znalazł szacunku. Uczniowie nie darzyli go autorytetem. Krnąbry uczeń
Piotrowski, syn postawionego "tatusia", był traktowany przez Dyrekcje protekcjonalnie, co burzyło
spokój Wilczewskiego. Wilczewski opuścił szkołę i wyjechał do małego miasteczka, prawdopodobnie nad
morze (tabliczka w poczekalni - GDYNIA). W podróży pociągiem był świadkiem spektatku oratorskiego
pewnego pasażera (Zdzisław Dyrman z Misia), który opowiadał o partyzantce i konspiracji. Historia ta
posłużyła Wilczewskiemu do zdobycia szacunku i autorytetu w nowej szkole. Nauczyciel na jednej z
lekcji, widząc "ciepłe przyjęcie" i nastawienie klasy, przywłaszczył sobie cudze wspomnienia i opisał
"swój" heroiczny czyn z Berlińskiego ekspresu. Wieść o bohaterskim nauczycielu rozniosła się po
miasteczku. Wilczewski widząc pozytywne skutki "kradzieży" wspomnień zaczął budować swój autorytet
kolejnymi zmyślonymi opowieściami (do tego stopnia, że bliznę po incydencie z drzwiami w poprzedniej
szkole wytłumaczył swojej "przyjaciółce" jako bliznę po szabli z incydentu z SSmanem w tramwaju)
ktorych źródłem są dla niego książki kupowane w miasteczkowej księgarni. Wydźwiek tego heroizmu jest
tak doniosły, ze najkrnabrniejsi uczniowie pozwalają Wilczewskiemu obejrzeć tajny skład niewypałów.
Od tej pory Wilczewski niesforna młodzież trzyma w garści, co nie udało się jego porzednikowi.
Pewnego razu Wilczewski odwiedzając dom kultury, w którym odbywała się próba na uroczystość ku pamięci
ofiar obozów koncentracyjnych (dekoracją był znak przyszywany więźniom politycznym) spotkał Nowaka -
kierownika domu kultury. Nowak jak się okazuje również jest starym partyzantem, jednak blask jego
chwały nie jest tak widoczny jak Wilczewskiego. W trakcie spotkania w lesie, w trakcie poszukiwania
niewypałów przez wojsko, bedąc pod wpływem miejsca i okoliczności, wspominają dawne czasy. Wilczewski
opowiada (cytuje z pewnością wersy z kupionej książki o historii miasteczka) partyzancki bój na
terenach miasteczka. Przytacza Nowakowi wybitnego dowódcę partyznackiego "Bociana".
Nowak pytając Wilczewskiego o ordery zaczyna z nim "grać znaczonymi kartami". Mówi: "Temu co trzeba
nigdy nie dają". W efekcie na najbliżej uroczystości Rafał Wilczewski otrzymuje order od straży
pożarnej za ... ugaszenie pożaru, który pojawił się gdy Wilczewski przybył do miasta. To "świadectwo
odwagi" w konfrontacji z mundurem Nowaka, pełnym medali zasługi, eksponuje faktyczne
przewartościowanie nauczyciela w oczach mieszkańców miasteczka. Wilczewski, zostaje zaproszony na
uroczyste otwarcie wieży strażackiej. Prośba o honorowy pierwszy skok, z racji, że Wilczewski podał
się też za spadochroniarza z czasów wojny, przyczyniła się do szczerej rozmowy Wilczewskiego z
nowakiem i "pokazania kart". Nowak, czyli "Bocian" szybko zdemaskował blagiera, zaś Wilczewskiego dusi
strach przed skokiem i obawa przed niespełnieniem oczekiwań młodzieży, która traktuje go jako
lokalnego bohatera (rysunki dziewczynki, gdzie Wilczewski jest nawet płetwonurkiem). Wilczewski
zaczyna odczuwać, że poprzez kradzież cudzych wspomnień, kradnie Nowakowi jego wartość i mami ludzi
bujdami. Bohaterem jest przecież "Bocian", o czym świadczą jego dokonania z czasów partyzanckich -
obrona miasteczka z oddziałem. Wilczewski, który unaocznia tym samym Nowakowi, że ludzie nie znają w
ogóle dokonań Nowaka i traktują go jedynie jako kierownika domu klutury, a nie bohatera; nosi się z
zamiarem kolejnej ucieczki. Nowak jednak widząc pozytywne skutki koloryzowania przeszłości, w postaci
budowania autorytetu wśród młodzieży, prosi Wilczewskiego o pozostanie w mieście i wychowywanie
krnąbrnych piromaniaków. Po oddaniu kłopotliwego skoku Wilczewski opuszcza miasto. Wsiada do pociągu,
bez pożegnania. Siedząc w przedziale przysłuchuje się kolorwej opowieści pewnego blagiera.
--
Czy ktoś umie odczytać znaczenie koparek-potworów ze scen gdy Wilczewski stał na tla okna w
warszawskiej szkole?
szalejących rozwarte szczęki potworów-koparek.