To nie jest dokładnie taki typ humoru co by mnie zawsze śmieszył, więc przy niektórych scenach się nie śmiałem. A że nie dało się tych scen odebrać w inny sposób, więc niektóre fragmenty mnie po prostu nudziły. Ale nie winię o to filmu. Może to ja naoglądałem się sitcomów i teraz czekałem na śmiech w tle? Bo może inaczej nie potrafię śmiać się z mordobicia i rzygania? Też nie. Na American Pie rżałem samodzielnie jak koń do siana. Ale swoją drogą, w "Pensjonacie" mogliby podłożyć śmiech. Bez tego chwilami odnosiłem wrażenie, że jest to smutny film. Dramatyczne sytuacje nie były same z siebie jednoznacznie śmieszne. Czasem nawet dorównywały poziomem goryczy filmowi "Goło i wesoło" (czytaj: dno totalne i żałosne). I jak tu taki film ocenić? Albo ja nie trafiłem z humorem, albo humor nie trafił do mnie. Dam 5. Bo sodobał mi się (nie wiem czemu) tekst o baskijskich separatystycznych myszach (!?) [6 lipca 2000, Polonia, Łódź]