Wszyscy Bogowie Mitologii Greckiej postanowili zamieszkać w USA i tam odstawiali swoje fochy, przy okazji parę znanych bóstw (stworzeń) po pewnie życiu wielu tysięcy lat zginęło z rąk niedoświadczonych młokosów.
Pomieszanie tych dwóch światów - współczesne Stany Zjednoczone i realia mitologii greckiej nie wyszło na dobre tworząc płytką, schematyczną i nielogiczną historię.
Herosi gromadzą się w jakim lesie ćwicząc łucznictwo i walkę mieczem tamtych czasów (prawie jak Amisze :) bawiąc się między sobą w zdobywanie flagi tłukąc się ostrymi mieczami. Powinni już dawno po takiej zabawie się pozabijać, dobrze, że im broni palnej nikt nie dał, ale pewnie mają być nieśmiertelni, a innego pewnie nic do roboty nie mają...
Główny bohater Percy, to pewnie od urodzenia miał ukraść ten piorun Zeusa, tak był chroniony... Jego dalsze losy to iście prościutka droga do celu z nielogicznymi pułapkami na uniemożliwienie mu misji (np. Las Vegas) z którymi radzi sobie bez większych problemów, ot aby nie komplikować sprawy. To pewnie efekt spędzenia przy scenariuszu góra trzech wieczorów.
Miałkie, płytkie, fabuła rozwija się mało ciekawie i prostolinijnie, kiepskie zlepienie dwóch światów... Po prostu - film słaby.