Jasona ożywiono w części 6 i od tego czasu biedak nie miał spokoju. Pozwolono mu gnić, rażono go piorunem, dawano go zjadać robakom, topiono go w jeziorze, wielokrotnie postrzelono {tyle kul co on przyjął na klatę to chyba wystrzelono w wojnie w Wietnamie}, rażono prądem o różnorakim napięciu, duszono, dźgano, zabijano i ożywiano, wysyłano w podróż statkiem {wiemy jakim piecuchem jest Jason i jak lubi Crystal Lake] i to do NY {stres przypisany tej metropolii mało go nie zabił}, cofnięto go w ewolucji czyniącz niego ... robaka {?} przez co musiał wcielać się w kobiece ciało i tejże fatałaszki {gdy to obejrzeli inni filmowi mordercy to Jason nie miałby życia przez różnego typu docinki}, wreszcie wysłano go w kosmos, czyniąc czymś na kształt Robocopa, a nawet kazano szarpać sie mu z wielce nieprzyjemnym gościem zwanym Freddy Kruger.
Ale dzięki inicjatywie filmowców udało się z powrotem uczynić z Jasona człowieka, spokojnego mieszkańca lasu na czystym jeziorkiem. Cisza spokój, brak gnijącego ciała i nastolatki do szlachtowania. Czego więcej chciałby Jason. Chyba nic. Przywrócono mu naturalną postac i środowisko
niczym Willemu w "Uwolnić orkę". I tak jak Willi Jason nie jest w stanie podziękować słowami, Willi dziękował swobodnym pływaniem po oceanie, Jason zaś hasaniem z maczetą po krzakach. Bądź wolnY Jasonie.
Dokładnie. Obawiam się jednak, że Nispel zdobywając teraz uznanie fanów za bardzo rozluźni się i zacznie kombinować w kolejnej części...
Teraz Piątek znów jest na właściwych torach - mam nadzieję, że na wiele kolejnych sequelów.