Ale klimat był , a to w takich filmach jest najważniejsze. Po prostu stare dobre kino horroru, ale jeśli bym miał
porównywać do pierwszej części halloweenu, to halloween o niebo lepszy.
Zgadzam się. Halloween posiadało lepszy klimat, aktorstwo no i przede wszystkim Michaela, prawdziwego slasherowego zabójcę, a nie jakąś babcie z maczetą.
Dokładnie. Pierwsze trzy części Halloween przerastają pierwsze odcinki Piątku we właściwie wszystkim.
1) Klimat - no tutaj może tylko Teksańska Masakra jest w stanie dorównać Halloween. Bałem się nawet oglądając trailer. Z czasem, kiedy zalicza się film po raz n-ty uczucie strachu znika, ale dalej jest spore napięcie.
2) Ciekawszy bohater - Jason to takie nie wiadomo co. W pierwszej części to nawet nie on morduje. Zaś w kolejnych niby jest nieśmiertelny, ale ostatecznie ginie. Zombie? Dopiero od VI-go odcinka. Niedorozwinięty wybryk natury? Być może. Zaś Michael to po prostu zło wcielone. Nieśmiertelny demon zesłany na ziemię, którego nie da się zabić. Oczywiście w kolejnych częściach znowu zaczynają kombinować. Ale co ja na to poradzę.... Do części V można oglądać, potem nie.
3) Muzyka - deklasacja. Motyw Carpentera to chyba jeden z trzech najlepszych w historii kina grozy.
4) Gra aktorska - Piątki nie wykreowały nikogo. Postacie były płytkie i nieciekawe (poza Final Girl z pierwszej części, ale co z tego skoro ona ginie na początku drugiej). Halloween wypromował bardzo dobrą aktorkę - Jamie Lee Curtis i przypomniał o Donaldzie Pleasance, który na zawsze będzie kojarzony z dr. Loomisem. Grał w serii aż do swojej śmierci i był jedynyn nemesis Michaela.
Można jeszcze wymieniać, ale nie wiem czy ma to głębszy sens. Halloween otrzymuje mocną 8, Piątek tylko 5.