Łańcuszek Jess się powiela, ilość ciał chyba też (zwłok Sally jest multum, inne mogły wylądować za burtą albo zostać pochowane), ale to są rzeczy "z zewnątrz", a co z tymi na statku? Musiałaby istnieć nieskończona ilość strzelb i siekier. No i po którymś z rzędu "polowaniu" w statku powinno być masę śladów po kulach - a ich nie ma. A więc wychodzi na to, że tak rozbitkowie jak i statek za każdym razem są "nowi", więc skąd powielone łańcuszki, klucze i zwłoki?
A nie jest tak, że powielane są "rzeczy" przybyłe na statek (nowe), a to co na statku zostaje w ilości niezmienionej?
Strzelba z arsenału jest ciągle brana przez Jess, a po skończeniu amunicji rzucana w "Jess 2", więc w pewnym momencie w arsenale nie powinno być broni, za to cały jej stos (bez amunicji) powinien leżeć na pokładzie, tymczasem w arsenale brakuje (chyba) jednej sztuki, a na pokładzie nie leżą. Wygląda jakby statek ciągle "produkował" nowe jedzenie w sali bankietowej, amunicje i strzelby w arsenale oraz strażacki topór na ścianie, a przy okazji "regenerował" ślady po kulach, więc na statku są ciągle rzeczy nowe, a stare znikają. Z kolei wśród "przybyłych" - zwłoki się kumulują (Sally na górnym pokładzie + Jess wyciąga gdzieś trupy z teatru), ale krew znika - Viktor ileś razy musiał się nadziać głową na hak - brak krwi / Greg, Downey i niektóre wersje Sally zastrzelone w teatrze - brak krwi. O ile krwawy napis na lustrze znika pod wpływem pary, to reszta krwi powinna być (po kolejnych "pętlach") w dużych ilościach, a są tylko małe na barierce - w teatrze wyparowała. Reasumując: albo czegoś (zwłok, strzelb, siekier) jest za dużo, albo czegoś (krew, ślady po kulach) za mało.
masz rację. Jeśli jednak to czyściec bądź piekło - to jakie to ma znaczenie? Mnie zastanawia dlaczego kilka razy Jess powtarza zdanie "mój cały dzień to czekanie pod szkołą na matkę chłopca". Albo złe tłumaczenie, albo nie wiem o co chodzi.
Motyw piekła do mnie nie przemawia - Jess chyba nie jest złą matką, tylko raz widać jak puściły jej nerwy, więc za co ta kara? I za co karana (wielokrotną bolesną śmiercią) byłaby reszta? Ja to odbieram jako fizyczną anomalie (w końcu to Trójkąt Bermudzki), która jakoś doprowadziła do pętli czasowej.
Raczej spartolone tłumaczenie, tam chyba chodziło o coś w rodzaju "jestem matką i mój cały dzień to czekanie pod szkołą na chłopca", (przytyk że "wy się bawicie na jachcie, a ja wychowuje upośledzone dziecko").
Jeszcze raz powiem - powielają się osoby i "rzeczy", które "wchodzą na statek". A wszystko, co było pierwotnie na statku - zostaje resetowane z każdą nową pętlą.
Co do tłumaczenia słów Jess - też tak myślę, to miałoby sens. Choć z drugiej strony taki błąd w tłumaczeniu i to wielokrotnie powtórzony? Można na pewno sprawdzić w wersji oryginalnej.
Co do piekła, mnie akurat bardzo podoba się ta wersja. W tych paru minutach z życia "prawdziwej Jess" z synem raczej można wnioskować, że to codzienność takie zachowanie względem dziecka.
A zabijanie znajomych... to kolejny "cios" dla Jess. Swoją droga poznała go dzień wcześniej w barze, resztę załogi poznaje w trkacie rejsu. A zatem - to mogły być anioły, byty stworzone "na potrzebę piekła". Niekoniecznie trzeba spoglądać na nich jak na niepotrzebne ofiary.
Możliwe, że czas na statku a także poza nim w pewnym momencie się cofa, nie tykając tylko przedmiotów ( kartki i łańcuszki ) oraz ciał.
W powyższym komentarzu Jaggberz wspomina życie prawdziwej Jess, które trwa do momentu zatłuczenia młotkiem. Skoro Jess na statku jest już duchem, to jakim prawem wraca z niego, zabija prawdziwą Jess, prowadzi samochód i powoduje śmiertelny wypadek?
Jednak najtrudniejsza zagadka to pojawienie się Jess na statku po raz pierwszy. Są 2 sprzeczne fakty: Jest kiedyś musiała przybyć po raz pierwszy o czym świadczy skończona liczba kartek oraz łańcuszków. Jednak gdyby Jess pierwszy raz przybyła na statek, to kto wtedy zabił by jej przyjaciół? Kogo wyrzuciła by za burtę, aby powrócił i aby wszystko się powtórzyło?
Resetowane na pewno, ale kiedy? Zawsze przynajmniej trzy Jess są na statku (ta w masce która już wszystko wie, ta która przed nią ucieka i domyśla się większości i ta która to obserwuje jeszcze nie wiedząc o co chodzi) i przynajmniej jedna w pobliżu (ta na rozbitym jachcie i ta która wyleciała za burtę i obudzi się na plaży), któraś z nich powinna dostrzec reset.
Widzimy parę minut samotnej matki, która uważa że dostała szanse na zmianę losu swojego i syna "proszę tylko o jeden dzień", każdemu mogą puścić nerwy, a nie jest złą matką bo pod koniec cyklu (lub na jego początku) świadomie ładuje się w kolejną pętle by ocalić dziecko przed śmiercią - jak dla mnie choć nie jest ideałem to nie zasłużyła na piekło.
I skoro zabijanie przyjaciół miałoby być dla niej karą za bycie złą matką, to karą za co byłoby umieranie dla innych? Grega zna już jakiś czas - wielokrotnie jadł w jej knajpie. I czy niematerialne byty bałyby się śmierci i zostawiały po sobie tyle ciał? ;)
No właśnie nie jest duchem jest materialna i to w co najmniej sześciu (jeśli dobrze liczę) wersjach, z których każda uważa się za "tą prawdziwą" i de facto nią jest (taki urok pętli).
Według mnie Jess w masce która wypada za burtę, właśnie po chwili wraca. W tedy właśnie czas się cofa co widać też po regeneracji statku.
Ta która wypada za burtę jest tą która budzi się na plaży, (na falach widać drelich w który była ubrana) , jedzie do domu, zabija swoją wersję "w sukience", powoduje wypadek zakończony śmiercią syna, jedzie taksówką na przystań, zasypia na jachcie (wtedy zapomina o pętli), przeżywa burzę i dopiero na dryfującym wraku dostaje się na statek - w momencie gdy jej kolejna wersja wypycha następną (w masce) za burtę co jej kolejna wersja obserwuje... Zwyczajnie nie ma czasu na cofnięcie czasu. Dlatego tak zaciekawił mnie ten wątek - scenarzysta nie dopilnował czy ja czegoś nie załapałem?
Przyjaciół? Za mocne słowo na ludzi, których zobaczyła po raz pierwszy (poza jednym - którego widzi po raz drugi, trzeci?). Być może to są również anioły, także nie trzeba patrzeć na ich "śmierci" przez pryzmat ich cierpienia, a właśnie cierpienie Jess.
Mówisz, że nie zasłużyła na piekło, ale w tych fragmentach, które widzimy w filmie, można "delikatnie mówiąc" stwierdzić, że nie jest dobrą matką. A co, jeśli dzień w dzień tak się odnosi do syna, bije go, krzyczy przeklina, terroryzuje? Nie wiemy... Inna sprawa, że to dziecko autystyczne, i łatwo nam oceniać, a nikt z nas nie wie jak to jest ciężkie.
Można też powiedzieć, że stosunkowo łatwo jej przychodzi mordowanie innych. I to na wiele sposobów. A z drugiej strony - matka dla ratowania dziecka zrobi przecież wszystko...
Ach, nie do rozstrzygnięcia sprawy. Można dyskutować w nieskończoność. Wątek nam się zapętla ;)
Gdyby to było nie piekło, a czyściec? Po to, by zrozumiała, jak bardzo krzywdziła syna i jak mocno go w gruncie rzeczy kocha.
W jednej ze scen Jess zabija tego gościa "z dziurą w głowie" kiedy się na nią rzuca. A w kolejnej pętli już inaczej się ta scena rozgrywa - Jess ukazuje się "innej" Jess z karabinem, a ten gość na to patrzy i potem kona... Także może jakieś wyjście z tej pętli (czyśćca) jest? Ehh
Zgódźmy się na znajomych i jednego absztyfikanta. Czyściec to już prędzej (nota bene taryfiarz bez wątpienia jest metafizyczny), ale nie ma żadnych wskazówek na nierealność zabijanych. Dlatego obstawiam raczej anomalie niż zaświaty. A że klimat filmu jest mocno oniryczny to nie można wykluczyć i tego, że to wszystko jest koszmarem matki która chciała się zrelaksować podczas rejsu, a doprowadziła do śmierci swojego dziecka.
Owszem zachowała się źle, no ale nawet najlepsza matka czasem na dzieciaka wrzaśnie... A jeśli nawet była zła, to jej znajomi źli nie byli...
Faktycznie wątek zapętlony, a to chyba świadczy o kunszcie twórców - zapętlona jest nie tylko akcja, ale nawet i dyskusja o niej. :)