Film bardzo mnie rozczarował, po takim duecie aktorskim spodziewałam się czegoś naprawdę interesującego. Tymczasem dłuży się on niemiłosiernie, nic nie buduje napięcia, a zakończenie jest bardzo łatwe do przewidzenia. Bohaterowie natomiast są bezpłciowi, nie wzbudzają żadnych emocji, nie wiemy czy ich lubić czy nie lubić, są i na tym poprzestali. Sceny odcinania palców po prostu mnie załamały. Ciężko mi uwierzyć, że ktoś komu tną paluchy, co wiąże się ze sporą utratą krwi oraz potężnym bólem, jest w stanie tak tryskać humorem i dobrym samopoczuciem. Poza tym gdy ta kobieta go myła nie był skuty a jednak nie próbował uciekać, no i oczywiście toczył z nią ożywioną konwersację. Ja raczej konfrontując się bez łańcuchów z kimś kto właśnie pozbawił mnie 3 palców nie byłabym tak rozmowna. Skupiłabym się na użyciu argumentu siły a nie na sile argumentów.
Podsumowując bardzo lubię zarówno Fishburnea jak i Phillippea, ale tym razem po prostu im nie wyszło :)