Niepewna siebie, nieśmiała, nieświadoma swojego piękna ale nad wyraz inteligenta bohaterka poznaje
przystojnego, umięśnionego, bogatego mężczyznę, który dostrzega w niej piękno, ale ma mroczną
tajemnicę... Nie potrafią tworzyć innych wzorców kobiet w literaturze? Jak Lisbeth z trylogii ,,Millenium,,?
Banalne, tanie i żenujące.
Pomijając fabułę książki, którą skrytykowano na innym forum, mnie irytują bohaterowie, którzy do złudzenia przypominają tych ze ,,Zmierzchu,,. Jak się czyta kolejną sagę o podobnym wzorcu to już męczy, ,,Zmierzch,, był spoko, ale po ,,50 twarzach...,, może zbrzydnąć.