Moje spostrzeżenia odnośnie filmu zaznaczam książki nie czytałem.
Na początku bardzo sceptycznie podchodziłem do tego filmu z uwagi na banalny wręcz opis.
Postać tytułowego Greya no niby gryzie jedna rzecz a mianowicie,taki ugrzeczniony altruista a z drugiej strony skory do takich zabaw łóżkowych.No ale mimo wszystko postać Greya się broni trochę przypomina inną odmianę Dextera,który próbuje być normalny(przy tej akurat dziewczynie)mimo,ze jest wykastrowany z mechanizmu odczuwania szczerych uczuć do drugiej osoby a wszystko ma swoje źródło z czasów dzieciństwa(w filmie zaznaczone i wcale nie spłycone).
Dakota Johnson z jednej strony jej postac jest deprymująca(i te jej częste przygryzanie wargi)trochę głupiutka i naiwna i do tego onieśmielona Greyem no ale co tu oczekiwać jak była jeszcze dziewicą(trochę do tyłu w tych rzeczach)czyli moze aktorka miała grac właśnie taka osobę,zagubioną i nieopierzoną...
Czego brakowało filmowi:Lepszych dialogów bo w niektórych momentach zalatywało prostotą i niezamierzonym komizmem i większego pazura w całości.Odnośnie scen rozbieranych było akuratnie(patrz główny odbiorca :D)
Soundtrack dawał radę,zakończenie otwarte(wiadomo dlaczego).