Bo wiem że zostanę zarzucony odpowiedziami "nie czytałeś, nie zrozumiesz" (lol, bez sensu) i "po prostu nie zrozumiałeś". Film miał duży potencjał, i sam temat więzi BDSM ("to wcale nie jest o sadomasochiźmie, ty ignorancka świnio") mógł być ciekawy, ale nie wyszło.
To prawda. Film mógł być naprawdę świetny i mieć zupełnie inne opinie, ale scenarzyści spaprali sprawę i wyszło jak wyszło. Gdyby włożyli trochę więcej pracy w scenariusz i reżyser inaczej do tego podszedł oglądalibyśmy dobry film z momentami erotycznymi, które byłby pewnie pokazane w inny sposób. Osobiście jestem trochę zawiedziona, bo spodziewałam się po tym filmie czegoś innego niż taniego romansidła z nutką perwersyjnej erotyki w tle. Książkę przeczytałam i porównując do niej film, to książka jednak troszkę lepsza. Czytając ją i sama wyobrażając sobie sceny łóżkowe, miałam inne obrazki przed oczami.
A teksty osób, które są zakochane w filmie piszą do innych, że skoro ktoś książki nie czytał to nie zrozumie filmu. Obejrzałam wiele filmów, nie czytając wcześniej książki i chyba wychodziłam na tym lepiej, bo czasami książka była lipna, a film był wręcz cudowny i chce się do niego wracać.
'Pięćdziesiąt twarzy Greya" jest chyba jedynym filmem, który mimo swojej beznadziejności ma w sobie coś urzekającego, podobnie książka. Wiem na pewno, że nigdy więcej nie wrócę do książek, a całą trylogię obejrzę ze zwykłej ciekawości.
Przeczytałam książki, które są strasznie źle napisane. Wszystkie trzy części, tak samo złe.
Próbowałam przeczytać po raz drugi i po kilku stronach odłożyłam, bo nie dałam rady.
Za to film dla mnie od książek jest lepszy. Nie ma w nim tego, co razi w książkach - ubogiego języka, ciągłych powtórzeń, głupich tekstów typu wewnętrzna bogini itd.
Myślałam, że film będzie bardziej poważny i wyjdzie z tego coś lepszego. Niestety, dość mocno trzyma się pierwowzoru (niestety).
A co do drugiej części, pani James "życzy" sobie sama napisać scenariusz, bo jak powiedziała w wywiadzie, rozczarowała ją mała ilość scen erotycznych i że w 2 cz. chce by były bardziej dosadne...
Mam nadzieję, że nikt nie da jej na to zgody...
Ja przeczytałam te książki w kilka dni, tempo miałam szybkie, nie miałam też za bardzo ochoty na patrzenie na błędy, które tam są. Faktycznie, pani James używała tam bardzo lekkiego języka, który do takich powieści nie jest najlepszy. Czasami przemyślenia Any były strasznie, miałam ochotę rzucić tabletem, ale po co niszczyć sprzęt.
Tak, film mógł być troszkę bardziej poważny, ale i taka forma jaką ma nie jest aż tak straszna. Akcja szła zbyt szybko, to fakt. Ale co się dziwić, skoro autorka trylogii bazowała na Zmierzchu.
Niech jej nie pozwolą, bo to będzie istny koszmar, a nie tego chyba chce. Ta mała ilość scen erotycznych była pokazana bardzo przyjemnie, więc jeśli ona zajmie się scenariuszem to boję się tego co zobaczę na ekranie...
No właśnie jeśli chodzi o sceny erotyczne, to dość dobrze im to wyszło. Nie było nachalnie ani do przesady. W końcu to nie pornol tylko erotyk. Bardzo podobała mi się w filmie muzyka, jestem pozytywnie zaskoczona.
Pani James nie potrafi pisać i to jest fakt. Jej język jest ubogi, nie potrafi oddawać uczuć swoich bohaterów.
Mam nadzieję, że nie dadzą jej możliwości napisanie scenariusza. Po jej wypowiedzi stwierdzam, że ona faktycznie jest niewyżyta seksualnie, skoro w filmie było dla niej za mało scen sexu...
Co czytam wypowiedzi innych osób, które film oglądały to za każdym razem czytam "na scenach seksu się śmiałam". Nie wiem jaki jest tego powód, że akurat wtedy każdy się śmiał. Nie ma w tym nic śmiesznego, to tak jakby zacząć śmiać się podczas uprawiania seksu, bo facet zakłada kondona.
Książki przeczytam raz jeszcze, ale tym razem wolniej, aby zapamiętać z niej coś więcej. Tak, tej kobiecie czegoś brakuje, ale nie musi od razu z filmu, który jest przyjemny dla oka - nie robi pornosa. Skoro tak bardzo tego chce, to może niech pójdzie do Brazzers.
Mnie sceny seksu nie śmieszyły, chociaż zauważyłam w kinie, że wiele "młodych" dziewczyn się śmiało. Może to była manifestacja "jestem tu dla zabawy, ten film to dno i tylko mnie śmieszy"?
Sama nie wiem, ale podejrzewa, że co najmniej połowa z tych śmiejących się dzierlatek już ściągnęła z gryzonia wersję "kinową" i ogląda ją z wypiekami na twarzy bez chichotu nawet.
Jeśli chodzi o sceny sexu, to nie były one ani trochę odważniejsze niż w wielu innych filmach, które nie mianują się erotykami.
Mnie to akurat cieszy, choć sądziłam że twórcy filmu bardziej skoncentrują się na pokazaniu było nie było trochę destrukcyjnej relacji jaka zaczyna łączyć głównych bohaterów. Bo jakby nie było Anastasia wcale nie miała zapędów brutalnego traktowanie jej podczas sexu. Robiła to, bo chciała być z Greyem, poza tym odniosłam wrażenie, że początkowo sądziła, że to będą miłe klapsy, krawat czy opaska na oczach. Jak jej wtulił pasem, to uciekła...
Niestety film jest bardzo płytki (podobnie jak książka) i rozczarował mnie pod tym względem. Pewnie dlatego, że liczyłam na coś lepszego.
Co nie zmienia faktu, że jest lepszy od książki.
Podobały mi się wszystkie sceny, które pokazano na tle wielkich okien w mieszkaniu Greya. Podobnie zdjęcia z szybowca. Muzyka też zasługuje na ogromny plus.
Niestety spłycenie postaci (lub pokazanie ich tak samo jak w książce jak kto woli) sprawiło, że film nie jest dobry. Jest słaby.
Mnie także nie śmieszyły, bo nie było w nich nic śmiesznego. Być może tak chciały pokazać, że seks to coś zabawnego, że można się nim bawić na prawo i lewo.
Tak, nie były one aż tak odważne jak każdy by sądził i przyznam się, że sama oczekiwałam czegoś innego po ekranizacji tak kultowej książki. To tak, mogli się bardziej skupić na tej relacji Pan-Uległa, ale nawet w książce to nie jest aż tak dobrze ukazane. Widocznie pani James nie doinformowała się za bardzo w tych sprawach i może dlatego ta książka jest jaka jest, a film podobnie. Fakt, Anastasia nie za bardzo chciała zostać tą Uległą, ale godziła się na takie traktowanie w pokoju zabaw, bo chciała Grey'a dla siebie, chciała go zadowalać - nie ważne jak. W filmie jest pokazane jak ona godzi się na te klapsy tym pasem, ale dopiero potem żałuje swojej decyzji - tu pokazała jak głupia i naiwna jest. Po przeczytaniu umowy musiała być świadoma tego na co się pisze, bo przecież w ciemno żadna kobieta by na to nie poszła. Dziwi mnie też fakt, że są osoby, które nazywają kobiety, które są Uległymi "nie kobietami". To poniżające dla kobiety, nie ważne czy jest Uległą czy nie.
Tak, film jest płytki, książkowi bohaterowie też. Można by ich pogłębić, ale po co? Jest już po fakcie, nie zrobią z Grey'a i Any nie wiadomo kogo.
Tak, te widoki z Escali, ten szybowiec - sama chciałabym na żywo przeżyć te emocje z szybowca i helikoptera. Muzyka jest tak wpadająca w ucho, że za każdym razem jak w Esce leci "Love me like you do" to daję głośniej i śpiewam.
Tu się nie zgodzę, film na swój dziwaczny sposób jest dobry. Tak jak ktoś na forum napisał - każdy coś dla siebie z niego wyciągnie.
Czytałam (bo nie dało się nie czytać skoro pisano o tym wszędzie) komentarze na temat tego filmu i wypowiedzi głównych aktorów i szczerze mówiąc: nie jestem do końca pewna czy widziałam ten film co trzeba. Najgorętszy film roku, sceny, których wstydzą się sami aktorzy? Yyyym. Albo jestem już tak spaczonym człowiekiem, że film nie zrobił na mnie najmniejszego wrażenia albo po prostu obejrzałam jakiś film-żart. :)
Ja nie wiem, ten film to z jednej strony wielka porażka (oparty na książce, która jakby tego nie ująć, była napisana fatalnie) bo każdy narzeka i mówi,że ścierwo a z drugiej zarobiło grube miliony w ciągu kilku dni i dyskusja zdaje się nie cichnąć wokół tego tematu. Co prawda nie można się było spodziewać w tym obrazie wielkiej sztuki, bo większość wiedziała jaka była książka,ale jednak nie uważam go za kompletne fiasko. Podrasowali słowo pisane, zrobili prze wielką robotę ze scenografią i muzyką (która według mnie "robi" ten film) i wydaje mi się,że odnieśli sukces. Ludzie w większości byli zawiedzeni, bo media krzyczały jaki to fenomen i przekraczanie barier a okazało się,że niczego takiego tam nie było. Z resztą, co ludzi XXI wieku szokuje? Porno czy erotyka wylewają się zewsząd. Kiedyś taki film zrobiłby prawdziwą furorę (pewnie większość nie poszłaby do żadnego kina, bo to takie nieprzyzwoite żeby się rumienić przy tylu ludziach :D) a teraz to już nie wiadomo co oczekuje się od filmu z taką tematyką, bo wszystko już się widziało.
Po przeczytaniu książki film naprawdę doceniam. Z marnej książki powstał marny film, ale jednak odrobinkę lepszy - bo uszczuplony o kretyńskie przemyślenia głównej bohaterki. Sama historia ma potencjał i na książkę i na film, ale nie w takiej formie. Po pierwszej stronie widać, że autorka niewiele może przekazać i nawet jeśli przez chwilę miała dobry pomysł to zabiła go swoją grafomańską realizacją. A szkoda, bo trochę boleję nad tym, że temat jest na kilka lat spalony, bo nawet jeżeli ktoś napisze sensowną książkę na ten temat to wydawcy na okładce napiszą "Odpowiedź na 50 twarzy Greya" albo inne błyskotliwe hasło.
Również uważam, że film miał ogromny potencjał - na zasadzie, że temat BDSM podany powiedzmy w takich ramach mógł mieć megaciekawą fabułę. Niestety reżyser chyba za bardzo trzymał się pierwowzoru (choć książek nie czytałem..) i wyszło z tego słabe kino. A szkoda... Ja bym scenariusz napisał od nowa i tylko częściowo opierał się na książce.