Mimo negatywnych opinii, wybrałam się do kina, ponieważ czytałam książki i chciałam zobaczyć, co z tego wyjdzie.
Przede wszystkim obawiam się, że dla ludzi, którzy książki nie czytali, film może być niepełny. Tak, jestem świadoma, że film nigdy nie będzie wiernym odwzorowaniem książki, ale w lekturze były przedstawione elementy, które również ukazały się w ekranizacji, jednak w książce miały one nadane znaczenie, tutaj zwykły widz nie miał pojęcia, że np. ubierane jasne, poprzecierane jeansy Christiana do "czerwonego pokoju", nie były zakładane przez przypadek.
Chciałam jeszcze wypowiedzieć się na temat aktorów. O ile Jamie Dornan sprawdził się w roli Christiana 10/10, tak Dakota grając Anastasię wyglądała dla mnie jak 30 - latka udająca dziecinną szesnastolatkę. To samo, jeśli chodzi o jej przyjaciółkę Kate, która tutaj wyglądała jak jej matka i brata Christiana, Elliota, który został tu przedstawiony jako ostentacyjnie żujący gumę pewny siebie podrywacz.
Moim zdaniem, o ile książkę przeczytałam nawet z zaciekawieniem (pomijam już jej styl napisania, to nie nad książką się tu rozwodzimy), o tyle film zatracił dla mnie fabułę. On jej po prostu nie posiadał.
Plus za muzykę i wpasowane zabawne dialogi.
Myślę, że idealnym podsumowaniem będzie zdanie mojego chłopaka po wyjściu z kina, który powiedział, że jeśli kolejny raz będę chciała pójść na pornofilm do kina, to on mi puści lepszy.