Sam gatunek filmu nie był powodem by rzucić okiem w tym kierunku a bardziej ciekawość. Chciałem dowiedzieć się o co ten ostatnio coraz bardziej narastający sztuczny szum u niektórych wywołujący wypieki na twarzy a u innych chorą fascynację równie głębokim jak gardło Sashy Grey filmem. Ot taka historyjka dla niedopchniętych mamusiek i gimbusiarek. Nie, że chcę tu kogoś obrazić bo to wszystko jest kwestią gustu, ale robienie z tego filmu; obrazu kultowego i to szaleństwo, jakie opętało sporą damską część wstawiających sobie na fejsbuku posty o rezerwacji biletów lub wieczornym wyjściem do Multikina jest co najmniej infantylne. Tak jak język w samej książce, przewidywalność i przygryzanie wargi przez bohaterkę. Fanfiction "Twilight" z BDSM w tle. Podsumowując... kaszana.