Szał na trylogię Greya tak naprawdę odbijał się dla mnie echem. Jednak im bliżej filmu i bombardowaniem coraz to nowszymi zwiastunami i ja uległam... To mi się baaardzo spodobało, sceny, muzyka, aktorzy... Postanowiłam przeczytać 50 twarzy Greya i kupić bilet do kina. Czekałam z niecierpliwością. Dziś nadszedł ten dzień i mam naprawdę mieszane uczucia. Gdyby nie był na podstawie książki myślę,że byłby naprawdę w porządku ale niestety będzie porównywany do książki i tu jest lekko marnie. Sceny są wymieszane, kto nie czytał nie wiem czy był w stanie posklejać wszystko do kupy. W sumie nie żałuję, że go zobaczyłam bo muzyka naprawdę w filmie robiła swoje. Zakończenie na duży plus, 2 scena w pokoju bólu też ok - ale to chyba dużo dał cover Crazy In Love :) Sceny seksu też nie są złe - są w miarę realistyczne :P, jednak wiadomo w książce było ostrzej :) ale jacy aktorzy zgodzili by się na tak bardzo ostre sceny?
Co do aktorów wszystko mi jedno kto gra Anę i Greya :D
Podsumowując: o gustach się nie dyskutuje :) Film szmirą nie jest, ale drugi raz bym raczej nie obejrzała :)