Właśnie przed chwilą wróciłam z kina. Żałuję wydanych pieniędzy na bilet. Na samym początku miałam jazdę na książkę - dopóki jej nie przeczytałam. Czyste badziewie...Jak dla mnie nie ma tam nic erotycznego, dużo bardziej polecam serię Dotyk Crossa jeśli lubicie takie tematy. Pomyślałam, że może film będzie lepszy, ale niestety nie był...On był bardzo śmieszny. Jamie Dornan grał łowcę w serialu Once Upon A Time, więc patrząc na niego cały czas miałam przed oczami jego rolę w serialu. :D W scenach ,,seksu'' musiałam się powstrzymywać od śmiechu, bo aż mi trochę było głupio...one po prostu nie były fajne tylko śmieszne...i wgl kogo podniecają włosy łonowe?! Bo tam ich było sporo. Kilka elementów z książki zostało pominiętych choćby sen Any czy to, że dostała od niego BlackBerry. Mam słabą pamięć, ale wydaje mi się, że niektóre sceny nie szły chronologicznie z książką...Podsumowując, nie polecam. Lepiej poczekać aż pojawi się w necie. Nie jestem mega wymagającym widzem, ale powiem szczerze, że cała sala prawie cały czas się śmiała...czy aby na pewno ten film miał na celu wywoływać śmiech? Najwięcej śmiechu przyniosła ostatnia scena, ale nie będę spoilerować.
Ja mówię o tych aktach. Reszta to taka bajeczka, mało dostępna dla przeciętnych obywateli ;)
Według ciebie takie przeciętne pary mają w swoich mieszkaniach pokoje zabaw, z taką ilością pejczy, batów, lasek, lin i innych gadżetów i bawią się w podwieszanie pod sufitem? Nie wydaje mi się.
No coż, ja wiem, że czytałam. + Dziwnie znajome słowa w Twoim pierwszym komentarzu...Ah tak! Skopiowane ode mnie, :)
No cóż, a ja wiem, że czytałam crossa i mam o nim takie samo zdanie jak ty o greyu. Tyle w temacie.
A ja POLECAM!
Nie czytałem książki, na film poszedłem spontanicznie z pewną kobietą nie oglądając wcześniej trailerów, nie napalając się na tytuł ani nie czekając na niego - podszedłem do filmu jak do normalnej produkcji...i doznałem szoku.
Ostatnimi czasy dwie kobiety powiedziały mi, że ja jestem jak taki Grey...nie wiedziałem za bardzo o czym mówią, wczoraj w końcu dowiedziałem się co te słowa oznaczały.
TYTUŁ NIE DLA KAŻDEGO, przede wszystkim jeśli ktoś preferuje zwykły seks to będzie czuł zniesmaczenie i zdezorientowanie tym filmem. Natomiast jeśli ktoś...lubi i preferuje pewne rzeczy to zdecydowanie film dla niego (takich ludzi nie jest wielu).
Osoba, z którą byłem w kinie czytała książkę i krytykowała film na każdym kroku, dlaczego? a no zapewne dlatego, że wyobraźnia podczas czytania książko wykreowała pewny obraz, który kłócił się z obrazem na ekranie.
Przeczytam książki dopiero w momencie, gdy zobaczę wszystkie części (bo ponoć słyszałem, że mają być?)
JEDYNY MINUS za to, jak wyglądały ostatnie minuty filmu, te sześć "klapsów" było dziwne, nie pasowało do tak delikatnej kobiety ale wiem, tak było w książce...
Nie jest to film dla fanatyków ani dla osób które wyrobiły sobie zdanie czytając komentarze innych. Dawno czytałam książkę, nie pamiętam wszystkiego ze szczegółami, niektórych scen mogło brakować jednak film mi się spodobał i to bardzo... Mam nadzieję, że zrobią ekranizacje dalszych części.
´´Właśnie przed chwilą wróciłam z kina. Żałuję wydanych pieniędzy na bilet. Na samym początku miałam jazdę na książkę - dopóki jej nie przeczytałam. Czyste badziewie..´´
Nie rozumiem po cholere szlas do kina,jesli juz ksiazka ci nie pasowala?
Ja z kolei nie zgadzam się z Twoją opinią. Nie wiem co zabawnego widziałaś w przemyślanych i subtelnych scenach erotycznych, a ostatnia scena, która "przyniosła najwięcej śmiechu", widać była dla Ciebie za trudna, tak, jak sądzę, cały film, skoro po seansie w Twojej głowie pozostał obraz włosów łonowych, a nie np. choćby ostatnia scena w pokoju zabaw, która na tacy podaje głębszą myśl filmu. Życzę Ci serdecznie, byś zrozumiała ten film gdy wydoroślejesz, bo watro. Pozdrawiam!
Dokładnie, film porusza trochę głębsze sfery niż większość, tutaj wypowiadających się, uważa.
Książek nie czytałem, do filmu podszedłem z nastawieniem, że jest to zboczony film dla napalonych nastolatek. Dostałem całkiem normalne kino, z IMO, dobrą grą aktorską, kilkoma świetnymi i śmiesznymi momentami głównie z sytuacyjną grą słowną oraz dobrą kamerą i ścieżką dźwiękową :) W prawdzie nie liczę każdej złotówki i nigdy bym nie powiedział, że zmarnowałem kasę na bilet, ale rzeczywiście, film jest raczej z tej półki, że taką samą "frajdę" miałbym oglądając go w domu.
Na mojej sali rozstrzał wiekowy nie był chyba za duży, jakieś 17 - 35 lat i pomimo tego, że kilka razy na filmie, rzeczywiście cała sala się śmiała, to przy ostatniej scenie nikt.
Ciekawa opinia, ja szedłem podobnie nastawiony, wyszedłem usatysfakcjonowany. Pierwsze zdanie, sama prawda.
Życzę jeszcze większej "frajdy" z oglądania w domu, jeśli będziesz miał okazję i pozdrawiam! ;)
W tym filmie nie ma nic trudnego -jest prosty do bólu, ma trafiać do mas. A jedyne, co należy zrozumieć to to, dlaczego ta produkcja jest żałosna.
Zacznijmy od tempa w jakim rozwija się relacja między główną bohaterką a tytułowym Greyem. Już po kilku tygodniach znajomości są w mocno skomplikowanym związku, który opiera się na seksie. Co mogą wiedzieć na swój temat po tak krótkim czasie? Zwłaszcza, że Greya próbowano przedstawić, jako postać enigmatyczną. Stąd można śmiało założyć, że nic.
Razi też postawa panny Uległej.
Bohaterka, Ana, wyznaje Greyowi, że czekała na tego właściwego. Twierdzi nawet, że jest romantyczką. Natomiast, gdy Grey oświadcza jej "ja się nie kocham, ja się pieprze, ostro" bez pardonu idzie z nim do łóżka (idę o zakład, że nie doszłoby do tego, gdy Grey był przeciętnie zarabiającym facetem - na takiego dziewczyna równie niedoświadczona jak Ana spojrzałaby ze wstrętem tudzież strachem, była ewidentnie zafascynowana nie samym Greyem, a jego życiowymi osiągnięciami i bogactwem).
O płytkości tej postaci (Any) można by zresztą rozpisywać się do końca. Jeśli istnieją na świecie kobiety, które dostrzegają coś atrakcyjnego w byciu poniżanymi to szczerze im współczuje, ale i życzę partnera adekwatnego do tych dziwacznych upodobań.
Ponad to płytkie dialogi, słaby montaż niektórych scen doprowadzający do śmiechu wywołanego politowaniem...
Należy jednak oddać hołd w kierunku producentów i samej autorki książki. To naprawdę nie lada wyczyn tak skutecznie sprzedać produkt o równie marnej jakości i zerowym przesłaniu.
Zgadzam się z Tobą. Jak dla mnie jedyną rzeczą, która mi się podobała była dobra, choć uboga ścieżka dźwiękowa.
Krótko i na temat.
Widać jest coś trudnego, skoro podane na tacy, dalej dla ludzi jest tajemnicą.
Zakład? Już przegrałeś. Anastasia kilkukrotnie dostawała prezenty od Grey'a i zawsze chciała je oddać, a w końcowej scenie masz tak jasny obraz, że nie zależy jej na pieniądzach, że rany julek, nie wiem jak bardzo trzeba się starać, żeby nie widzieć takich rzeczy.
Poniżanym? Ja serdecznie Tobie współczuję, bo być głuchym i ślepym, a chodzić do kina i pisać coś podobnego to wyczyn nie lada trudny. Taki seks ma więcej wspólnego z szacunkiem, komfortem i przyjemnością oby stron i takowy prezentowany choćby w jakichś komediach. Musiałeś często z sali wychodzić skoro nie zarejestrowałeś tego, jak często była mowa o charakterze takich stosunków.
Dialogi, jak tam chcesz, ale montaż, serio? Ile Ty w życiu filmów zmontowałeś, że jesteś w stanie wykazać się politowaniem dla tytułu stworzonego przez sztab wykwalifikowanych ludzi, w tym właśnie montażystów.
Skoro piszesz o zerowym przesłaniu... Nie ma sensu Cię oświecać. Miłego życia życzę.
Oj zaczynam mieć wrażenie, że zaczyna się tutaj lekka nagonka. Zarówno ja jak i indictus wyrażamy własną opinię, która różni się od Twojej a Ty wytykasz niezrozumienie itd. Ja mogę wnioskować jak mało wymagającym widzem jesteś skoro wystawiasz 9 dla tego filmu. Widać niewiele trzeba, żeby Cię zadowolić.
Oj mam wrażenie, że jeśli ktoś odpowiada mi na moją wypowiedź, to raczej normalnym jest się do tego ustosunkować. Ponad to oboje podajecie bzdurne argumenty, które starałem się choćby w odpowiedzi do indictus'a obalić. A nagonka jest na tych, którym właśnie film się podobał i coś z niego wynieśli. Tyle. Wytykam? Każdy ma prawo się wypowiedzieć, więc jeśli czytam tysięczny głupi komentarz w którymś ktoś chwali się swoją ignorancją, a wiem, że mam rację, dlaczego nie miałbym się ustosunkować do takowej, w dodatku, do takiej, która jest odpowiedzią na moją opinię? To ludzie wciąż wytykają tej produkcji i ludziom o ocenie innej niż negatywna, jacy to są głupi, naiwni itd.
Możesz, ale podobnie jak z wnioskami po seansie "50 twarzy..." nie idzie Ci to za dobrze.
Od samego początku Anastasia dawała Greyowi do zrozumienia, że ten jej imponuje, że ją onieśmiela. I sądzę, że śmiało można założyć, że obie te rzeczy wynikały ze statusu w/w pana, bo nie odnotowałem w jej zachowaniach chorobliwej nieśmiałości w stosunku do innych mężczyzn. I będę się upierał przy tym, że gdyby Grey był zwykłym ogrodnikiem, o tych samych „zainteresowaniach” nie urzekłby naszej naiwnej bohaterki.
Może zaszufladkowanie jej jako kobiety przyciąganej wyłącznie pieniędzmi byłoby błędne, aczkolwiek jej zachowania jasno wskazywały, że jej pociąg do Greya miał naturę czysto erotyczną – co niajk się ma do rzekomo wyznawanych przez nią zasad. Ale to już pomińmy, w końcu jako dziewczę, które tak długo zachowało swój kwiat cnoty mogła być nieco rozpierana przez szalejące hormony, co nie?
Z sali nie wyszedłem ani razu (choć przyznam, że miałem ochotę to zrobić raz i to na dobrę).
Nie potrzebuje twojego współczucia, droga nieznajoma, ponieważ mówiąc o poniżaniu nie odnoszę się do seksu. Anastasia wiedziała się na co godzi w łóżku (co nie zmienia faktu, że łóżkowe wyczyny z ekranu obok BDSM nawet nie stały).
Przede wszystkim musisz wiedzieć, że przedstawiony w filmie fetysz w zdrowych relacjach nie ma najmniejszego wpływu na poza seksualne strefy życia. Natomiast to co widzimy w filmie to nadmiernie kontrolujący swoją partnerkę mężczyzna o poważnych zaburzeniach – nikt mi nie wmówi, że ten facet był zdrowy na umyśle. Jego zboczenie nie tyczyło się seksu, a tego jak traktuje kobiety.
Chciał mieć władzę absolutną nad każdą dziedziną życia Any i to jest w tym wszystkim najbardziej chore. Powiedziałbym wręcz obrzydliwe. Toksyczny związek w cukierkowym opakowaniu życia na poziomie, który – o zgrozo – niektórym paniom imponuje.
Nie muszę być wykwalifikowanym montażystom, mam oczy, które na swoje szczęście widziały dziesiątki dobrych filmów.
Jedna ze scen seksu była tak koszmarnie zmontowana i połączona z tak nieadekwatną muzyką, że wprawiło mnie w niedowierzanie, iż właśnie ci wspomniani przez ciebie „wykwalifikowani montażyści” stworzyli coś takiego. Coś, co niewprawiony gimnazjalista mógłby zmontować w zwykłym Movie Makerze.
I nie zgodzę się z ostatnim. Jak najbardziej należy mnie oświecić! Jeśli widzisz w tym filmie jakiekolwiek przesłanie, proszę, poinformuj mnie o nim. Przekaż mi jaką wartość niesie 50 twarzy Greya, bo pozostaje to dla mnie zagadką.
W pierwszych słowach chciałem Cię przeprosić drogi Idictus, gdyż nie wykazałem się kulturą odpowiednią dla dyskusji z człowiekiem na poziomie, za którego Cię mam na podstawie Twoich wypowiedzi. Dlatego przepraszam Cię za to.
Tymi słowami wstępu pragnę również zakończyć moją aktywność w tym temacie, gdyż uważam za bezcelowe prowadzenie dyskusji internetowych, mimo, że właśnie biorę w takowej udział, dlatego też, pragnę się z niej już wyłączyć.
Mądrze odpowiadasz i przywołujesz interesujące rzeczy na które ja patrzę w odmienny sposób. Jednocześnie cieszę się z Twojej wypowiedzi, gdyż jest mi pomocna w ponownym analizowaniu tego filmu pod innym kątem.
Można by oczywiście dyskutować nad tym całym ambarasem, ale jak pisałem wyżej, nie widzę sensu dłuższych wywodów na ten temat, więc jedynie napiszę, że miło mi było czytać Twoją odpowiedź i pragnę wyrazić oczywisty szacunek dla Twoich poglądów.
Na koniec życzę Ci by kolejne filmy przyniosły Ci więcej frajdy niźli "50 twarzy Grey'a" i pozdrawiam serdecznie. :)
Nie widzę powodów do przeprosin, bo nie poczułem się obrażony, aczkolwiek jestem mile zaskoczony - rzadko spotykam się z podobną kulturą na tym portalu.
Widzę również, że omylnie wziąłem cię za kobietę - mam nadzieje, że masz mi tego za złe, po prostu większość osób broniących tytułu, o którym dyskutowaliśmy to właśnie przedstawicielki płci pięknej.
Dziękuje za taktowną wymianę zdań i pozdrawiam. :)
O tyle dobrze, że moja niemiła wypowiedź "spłynęła" po Tobie. Popełniłem jednak błąd i z chęcią go naprawiłem. Obyś więcej ludzi kulturalnych spotykał i sobie przy okazji też będę tego życzył!
Absolutnie nie, ważne, że już wszytko jest wiadome. ;)
Również dziękuję i ponownie pozdrawiam! :)
Ja nie uważam, żeby to były bzdurne argumenty (równie dobrze mogłabym tak napisać o Twoich). Skoro czytasz tysięczny GŁUPI komentarz to po co czytać ich więcej? Szkoda twojego cennego czasu. Nie nazywam nikogo kto ma inne zdanie na temat tego filmu głupim czy coś, choć tak jak wspominałam taka wysoka ocena dla takiego filmu mówi co nieco. Pozdrawiam cieplutko i powodzenia w dalszym ,,udowadnianiu'' jakże głębokiego przesłania 50 twarzy, które było tak ukryte, ze nikt kto ma negatywną opinię go nie znalazł. :) xoxo
Masz rację, dlatego przestałem już je czytać. Cóż... rozumiem, każdy wyciąga jakieś wnioski i wzajemnie, ocena i nie tylko mówi co nieco. Pozdrawiam serdecznie po raz drugi, a "udowadnianie" nie jest moim celem, to nie ma znaczenia dla ludzi o konkretnym poglądzie na temat "50 twarzy...", ale cieszę się, że zauważyłaś, iż "nikt kto ma negatywną opinię" nie odnalazł w filmie tego co miałem na myśli. Życzę filmów, które pozwolą Ci wystawić same 9 i 10, wszystkiego dobrego. :)
Myślę, że zdajesz sobie sprawę z tego, że to był sarkazm. :) Dzięki bardzo + mała rada: jeśli sądzisz, że swoją rację możesz udowodnić innym to się mylisz, bo...racja jest jak d*pa - każdy ma swoją. :) Tym miłym akcentem z chęcią zakończę naszą ,,konwersację"! :)
Dzięki za radę! Na pewno skorzystam. :)))))) + nie wiem które ,,subtelne'' sceny erotyczne masz na myśli...:(
Bardzo się cieszę :) Cóż, może każdy rozumie subtelność inaczej w takim razie. :)
Pozdrawiam serdecznie!
Ja nie czytałam książki a na filmie nie byłam i się nie wybieram (może kiedyś z bliżej nieokreślonej przyczyny) ale niesamowicie denerwuje mnie fala krytyki z ust i palców tych którzy tego filmu nie oglądali. Nie ma co sugerować się zdaniem innych - najlepiej pójść samemu i obejrzeć i się przekonać.
A dziwi mnie podejście ludzi którzy śmieją się z scen seksu - najczęściej kojarzy mi się to z gimnazjalistami dla których seks to tylko teoria i każda scena jest takim szokiem że pierwszą reakcją obronną jest po prostu śmiech. Dla dojrzałych ludzi scena seksu może być bardziej lub mniej wiarygodna ale nie zdarzyło mi się nigdy śmiać ze scen seksu.
Moja siostra była w kinie bo ja nie chciałam sobie psuć obrazu i tak słabej książki. Potwierdziła, że Jamie zagrał śmiesznie, a w scenach seksu cała sala płakała ze śmiechu głównie uwaga! pary grubo po 50, które przyszły na film z okazji Walentynek. Ogólnie rzecz biorąc kochałam tę książkę, na samym początku zanim nie sięgnęłam po serię Crossfire Sylvii Day.
Zgadzam się z tym, że wiele scen było po prostu śmiesznych, z tego względu, że między aktorami nie było w ogóle tego uczucia/chemii... wydaje mi sie, że zawalił to Dornan, który wręcz recytował tekst bez żadnych emocji. Często miałam wrażenie, że on zachowuje się tak jakby się wstydził zagrać daną scenę. Bardzo często łapałam się za glowę jak słuchałam jak on recytuje swoje kwestie.... zawiodłam się strasznie.
Nie pokazali w ogóle sedna tej historii. Wedlug mnie kluczowe sceny erotyczne zostały pominięte, które pokazałyby jego brutalność/upodobania seksualbe i to, jak Ana poświecała się z miłości do niego.
Film dla mnie był strasznie zagrany. Nastawiłam się na emocje, a niestety nie było tam nic, oprócz suchego odbębnienia ról.
Ja równierz wiele od filmów nie wymagam, ale ten był moim wyjątkowym rozczarowaniem.
jeśli chce się iść do kina i nie rozczarować, to trzeba wybrać bardziej ambitny film. nie rozumiem tego jęczenia po seansie, bo przecież już sam opis filmu nie wskazuje, że będzie on jakimś wybitnym dziełkiem. ja poszłam z ciekawości, od razu nastawiłam sie na klapę, a wyszłam trochę zaskoczona, bo było lepiej niż się spodziwałam. ludzie opanujcie się, ten film to nie to samo co filmy finchera, więc jeśli nie chcesz żałować kasy na bilet to sobie odpuść.