Na wstępie uprzedzam, że książki nie czytałem, więc moje uwagi mogą odnosić się zarówno do samego filmu jak i opowieści będącej podstawą dla scenariusza.
Po pierwsze - brak tu jakiejkolwiek historii. Enta wersja Kopciuszka, czy tam Pretty Woman, tyle że tutaj wszystko dzieje się w tempie trącącym kiczem. Sam schemat Książe - Kopciuszek pokazany w sposób właściwy raczej produkcjom dla nastolatek niż odbiorców po 18 roku życia (gdyby nie sceny quasi-erotyczne powiedziałbym, że targetem produkcji są nastoletnie dziewczęta w przedziale wiekowym 16-18 lat).
Po drugie - film (książka?) utrwala bardzo niepoprawne stereotypy. Uczy przedmiotowego traktowania kobiet. Okazuje się, że zachwyt wśród oglądających pań budzą historie, w których wystarczy kobiecie zaszeleścić dolarami przed nosem, a ta natychmiast będzie klęczeć w sypialni swojego nowego pana i merdać ogonkiem w oczekiwaniu na lanie. Generalnie scenariusz promuje pojęcie aktywności seksualnej jako rozrywki (wręcz dewiacji) oderwanej od sfery uczuciowej i łatwo usprawiedliwia ten punkt widzenia jakimiś tam mglistymi doświadczeniami z młodości.
Po trzecie - jeśli do kina ktoś idzie nie tylko popatrzeć na nagość, ale spodziewa się jakiś zaskakujących zwrotów akcji, wątków pobocznych, sekwencji zdarzeń układających się w ciekawą całość - nie doczeka się ani jednego przypadku powyższych.
Generalnie słabo. Ocenę filmu odrobinę podnosi jego zakończenie, wyłamujące się z kopciuszkowego kanonu, choć świadomość, że to tylko wstęp do kolejnej części sagi, psuje wrażenie.