Najpierw straciłam czas na przeczytanie książki...wszystkich części, bo zawsze jak coś zacznę to kończę. Prawdę mówiąc już dawno nie czytałam takiej szmiry. Od razu sobie postanowiłam, że na film nie pójdę. Niestety moje szanowne koleżanki mnie namówiły słowami "no chodź! będzie fajnie", "jak Ci się nie będzie podobało to się chociaż uśmiejesz". Co więcej, kupiły mi w prezencie urodzinowym bilet do kina, więc poszłam z nimi...niestety...
Cóż mogę powiedzieć? Dla mnie totalnie stracony czas! Jedyne co było w miarę to muzyka - reszta to taka miałka papka. Nie wiem dlaczego, ale miałam skojarzenia z równie "udanym" "Zmierzchem".
Nie wiem od czego zależy fenomen tej książki i filmu, ale chciałabym to zrozumieć.
Moze fenomen polega na tym, że trafia to do każdego bo ten język jest mało wyszukany a i treść niezbyt wyszukana. Od on bogaty ona studentka i się bzykają. Koniec:)
Ale wiecie co mnie przeraża? Jak tak czytam komentarze to wystarczy, że się pojawi jakiś niepochlebny a już obrońcy rzucają się na takiego człowieka jak harpie. A najbardziej mnie bawią te , których wydźwięk jest taki: "Każdy ma prawo do swojej opinii, ale jesteś skończonym debilem bo ci się nie podoba. A tak w ogóle to się nie znasz na wspaniałych filmach." ;)
Ciężko mi zakwalifikować miłośników Greya do jakiejś grupy, bo są nimi kobiety w wieku od 16 do 60, a nawet bywają faceci. Może ma to coś wspólnego z życiem seksualnym? Może z czytaniem tej książki to jest trochę tak jak z oglądaniem jakiegoś soft porno? :D Tyle, że do oglądania porno mało kto się przyzna a z Greyem to można tak jawnie, bo przecież to "hit" ;)
Jest różnica między konstruktywną krytyką taką jak w Twojej wypowiedzi, a pisaniem komentarzy typu "1/10 nie oglądałam ale wiem, że jest beznadziejny i wszyscy ludzie którym się to podoba też są beznadziejni" bo właśnie takich komentarzy jest najwięcej. A film jak film, jednym się podoba innym niekoniecznie, chyba nikt nie oczekiwał od tego, że to będzie jakieś wybitne dzieło :)
ja nie oglądałam na razie filmu oceniam 1 część książki. Oby bardziej film mnie przekonał i nie było św Barnaby ;D
Święty Barnaba z tego co wiem to był wymysł polskich tłumaczy, przeczytałam książki w oryginale i nie wiem może to przeoczyłam, ale na 99% jestem pewna, że żadnego Barnaby tam nie było, tylko 'holy cow' :D