Film klasy B. Typowy średniak i gdyby nie ta cała otoczka wokół tej produkcji, Puls wyemitowałby go za 4 lata na antenie.
Ale nie chcę wypowiadać się o grze aktorskiej, scenariuszu, scenografii, czy pracy kamery. Chcę poruszyć temat ludzi i ich dzisiejszych wartości.
Popularność filmu i jego ogromne zarobki źle wróżą na przyszłość. Świadczy to o dużej liczbie publiczności (w dużej mierze młode pokolenie), dla której taki film jest spełnieniem oczekiwań. A kino to przecież sztuka, którą wcześniej kreowało wiele znakomitych aktorów, czy reżyserów. Jest to sztuka ciężkiej, ponad stuletniej pracy. Sztuka ta zmierza w złym kierunku. Producenci aby jak najwięcej zarobić będą chcieli tej publice się jak najbardziej przypodobać.
Sztuka, którą dotychczas poznawaliśmy powoli umiera. Rodzi się nowa, która będzie pasować do nowych pokoleń; pokoleń fejsbuka, instagrama, ajfonów, nadmiaru internetu, erotyki.
Najbardziej chyba na tym wszystkim traci miłość i wrażliwość ludzi. Pomału największymi wartościami dla ludzi zaczynają być inne, absurdalne rzeczy. Na prawdziwą miłość i prawdziwą przyjaźń, czy troskę braknie miejsca.