Ludzie liczną na film typu 9 i pół tygodnia, Ostatnie tango w Paryżu, lub Imperium zmysłów, a dostają sadystycznego pornola w ładnej oprawie. Hit na miarę naszych czasów. Z ciekawości przeczytałam książkę o której tak mówiono i nie znalazłam w niej nic wartego poświęcenia uwagi, sądziłam, iż może film się obroni. Niestety tak się nie stało. Gra aktorska pozostawia wiele do życzenia. Pan Grey jest aseksualny. Nie ma pięćdziesięciu twarzy, a jedynie jedną - naburmuszonego dziecka. Pozbawiając go brody, jego męskość ulatnia się. Główna postać kobieca nie pasowała mi w roli młodziutkiej Anastazji, ale grała lepiej niż jej filmowy partner. Reszta aktorów minęła się z powołaniem. I Rita Ora, która tak chwaliła się swoim wystąpieniem, a "grała" dosłownie przez chwilę. Za to fabuła została dość wiernie przedstawiona, jaka szkoda, że ze wszystkich ważnych scen wycięli 3/4 akcji z książki. Muzyka była dobra, ale odnoszę wrażenie, że była dopasowywana na oślep. Największy plus i chyba jedyny to samochody, helikopter i szybowiec.