Na wstępie dodam, że przeczytałam wszystkie trzy części, żeby nie było czegoś typu "nie czytałaś, nie rozumiesz, nie oceniaj". ;)
Kieruję to do osób, które są zachwycone ową produkcją. Oglądanie tego filmu, to jak oglądanie w wieku 13 lat gołych biustów. Niby cię to nakręciło, ale w końcu zrozumiesz, że to tylko biust, bo przecież pokazać i oglądać można znacznie więcej.
Jakoś szczególnie nie chce mi się opisywać wszystkiego tego, co się działo na ekranie. Wystarczająco sennie było w kinie, więc wolę oszczędzić sobie produkowania się, żeby o tym opowiadać.
Nadmienię tylko, że między aktorami nie było żadnej chemii. Wiało nudą całe dwie godziny. Ana nie była nieśmiała, Christian nie był władczy. Wyglądało to jak zwykłe odgrywanie roli zapisanej w scenariuszu, bez własnej inicjatywy. Bez identyfikowania się z charakterami książkowej wersji. Niby coś między nimi było, ale to tak jakby podejść do pierwszego lepszego mężczyzny/ kobiety na ulicy i zacząć się całować. Brakowało spójności, miłości i namiętności.
Nie oczekiwałam po tym filmie jakiegoś wielkiego WOW, jeżeli chodzi o seks i świat sado- maso, ale to co zostało pokazane, to jedna wielka kpina. Trzy uderzenia pejczem, rzucenie się na Anę i koniec. :D To było tak słabe, że nie zasługuje na wzmiankę, że to film z zabarwieniem erotycznym. Ja oczywiście rozumiem, przecież w tej książce nie chodzi o seks. No tak, oczywiście, że nie. :D Jednak biorąc pod uwagę, że Grey to typ dominanta, mrocznego pana na włościach, pokazanie seksu i wielkiego świata BDSM w tak ośmieszający sposób, zaprzepaściło ostatnią szansę, by Dornan się w tym filmie wybronił. Biła od niego raczej wesołość, a trudna przeszłość i popieprzony charakter, gdzieś wyparowały. Chociaż nadal uważam, że Dakota i Dornan, to dobrzy aktorzy.
Przez ilość trailerów, symulacji 3D mieszkania Greya, wywiadów i pokazywania niby szczątkowo tego co nas czeka, film praktycznie niczym nie zaskoczy, bo wszystko pokazane już było. Zaczyna się windą i kończy się windą.
Mimo, że książka wysokich lotów nie jest, a poziom języka jakim została napisana, woła o pomstę do nieba, to po przeczytaniu można było stwierdzić : "coś innego".
Oglądając film, nasuwa się tylko jedno: "zmarnowane dwie godziny życia".
Wmawiajcie sobie dalej, że książka oraz film mają ukryte przesłanie. Że chodzi przecież o tą pokaleczoną przez życie duszę Christiana i zmiany, jakie wprowadzi w nim Ana. Tak serio, Grey jest chory psychicznie. Podświadomie wie, że ją kocha, ale jak zrobi coś źle, to budzi się w nim agresor, pragnący ją sprać na kwaśne jabłko. Wszystko wokół tego się kręci. Można było ten motyw wykorzystać i przedstawić w naprawę ciekawy sposób. No ale trudno, tak już jest, kiedy się pisze o czymś, o czym nie ma się zielonego pojęcia i bazuje się na własnych pragnieniach, które po przełożeniu na papier są bardzo płytkie i nieścisłe, oraz mocno mijają się z realnością.
Pozdrawiam również trzy panie, strzelam po wyglądzie, że po 50tce, które po tym, jak powiedziałam koleżance, że film był tragiczny i chyba trudno o coś gorszego, zaczęły komentować, że tak to jest, jak się nie rozumie filmu i że trzeba było przeczytać książkę, bo film fenomenalny. Ja radzę skorzystać z oferty wibratorów, którą mogliśmy oglądać w trakcie reklam, bo chyba ktoś tu ma braki i podnieca się byle czym. Czasem tak bywa. ;)
Czekam na Złote Maliny!