Co chwilę spotykam się na tym forum z argumentem, że jeśli nie podoba mi się 50 Twarzy Greya i mam do niego negatywne nastawienie, to po prostu nie jestem w stanie zrozumieć tego "dzieła". Może mi w końcu ktoś wyjaśnić, co tu jest do rozumienia? Non stop ktoś pisze, że osoby wystawiające niskie oceny itd. nie ogarniają, ale już nikt nie jest łaskaw napisać dlaczego. Jaka "głębia" tkwi w tym filmie/książce?
nie doszukiwałabym się głębi w holiłódzkiej produkcji, opartej na książce, która chcąc-niechcąc odniosła ogromny sukces. Jeśli już do chęci do zarobienia kasy. Wszak bestseller to zaje.ista podwalina filmu, a filmy kręci się przecież dla zysku, a nie po to żeby dać nam temat do przemyśleń o egzystencji, nie oszukujmy się... To czy film jest dobry, czy zły, czy lepszy od książki, czy gorszy to już inna bajka i wydaje mi się mniej ważna, zważywszy na to co już wcześniej napisałam, że został nakręcony na podstawie bestselleru, który generuje widzów, a tym samym kasę :)
Jeśli mam być szczera i obiektywna to zarówno książka jak i film pozostawiają wiele do życzenia (film nie mógł stać się wybitnym dziełem, bo nie powstał na kanwie takowego - nie oszukujmy się nie jest nim powieść E L James). Książkę czyta się szybko i jest bardzo wciągająca. Nie upatruję w niej literatury górny lotów (zapewne nawet koło takich nie stała na półce w księgarni!). Jest napisana bardzo prostym językiem, dlatego też liczba przeczytanych stron rośnie w zatrważającym tempie. Nie ukrywajmy książka ma coś w sobie, musi mieć skoro została przeczytana przez miliony ludzi na całym świecie. Nie doszukujmy się w niej pytań egzystencjalnych (odsyłam do Kanta bądź Nietzschego), jest to książka dla rozrywki, odskoczni, relaksu. Wielu czytających, chociażby moi znajomi, widzą w niej tylko porno i duszno, ja dostrzegłam inne rzeczy. Z takim nastawieniem poszłam na film i się nie rozczarowałam.
Pokrótce, jak dla mnie przekaz jest jasny i oczywisty. Głowna bohaterka (Anastasia Steele), studentka literatury, zwykła, niewyróżniająca się niczym szczególnym na tle swoich rówieśniczek, zakochuje się w biznesmenie, z którym przeprowadza wywiad (nomen omen w zastępstwie za swoją seksowną koleżankę!). Jest on zabójczo przystojny, szarmancki, opiekuńczy i do tego cholernie bogaty (czegoż chcieć więcej?). No, ale nasz tytułowy bohater ma również drugą, ciemniejszą naturę (przez krzywdy wyrządzone w dzieciństwie, satysfakcje z seksu czerpie tylko wtedy gdy zadaje ból, lubi też mieć pełną kontrolę nad wszystkim). I tak nasz miliarder, będąc zafascynowany uroczą studentką, proponuje jej układ Pan/uległa (pokazuje jej swój Czerwony Pokój Zabaw, daje umowę do podpisania). Gdy dowiaduje się, że Ana jest niedoświadczona (21-letnia, amerykańska dziewica? Come on!), odchodzi nieznacznie od swoich upodobań i postanawia wprowadzić ją w swój świat małymi kroczkami. Na początku naszą orleańską dziewicę wszystko w nim pociąga (dziwne gdyby było inaczej), nawet on idzie na pewne ustępstwa w ich relacjach. Mężczyzna poznaje uczucia, które dotychczas były mu obce, robi rzeczy, o które by się wcześniej nie podejrzewał, dziewczyna zmienia go (na lepsze), pragnie pierwszy raz w życiu czegoś "więcej" (chodzi o zaangażowanie w związek). Dochodzą do punktu, w którym Anastasia prowokuje Christiana, po czym on "karze" ją w Czerwonym Pokoju Bólu (chłopina troszkę przegina, a dziewczyna niby wcześniej tego chciała, ale po wszystkim stwierdza, że jednak chyba raczej nie - i weź tu za babą nadąż! Sama chciała, a później pretensje do garbatego, że ma dzieci proste!) Po tym zajściu nasza (już nie) dziewica stwierdza, że nie jest odpowiednia dla niego i nigdy nie będzie. I tak nasze gołąbeczki się rozstają (spokojnie, bez płaczu i rwania sobie włosów z głowy, w drugiej części będą znowu razem;))
Tak więc, to oto "dzieło" jest generalnie o miłości (poświęceniu dla niej, to jak miłość zmienia ludzi) - nie doszukuj się niczego głębszego, ani genialnej fabuły, bo jej nie znajdziesz! Książka odniosła sukces, bo stanowiła pewnego rodzaju nowość, a ekranizacja była tylko kwestią czasu. Reżyserka nie miała pola do popisu, moim zdaniem i tak zrobiła co mogła. W porównaniu z książką, film i tak jest lepszy! Jedno i drugie, ma swoich zwolenników jak i przeciwników, tak już jest ten świat stworzony - jednemu podoba się Kryśka, drugiemu Maryśka - a o gustach się nie dyskutuje. Niestety... jeszcze się taki nie urodził co by wszystkim dogodził!
Peace, Love & Genital Clamps ;)