Postaram się żeby było treściwie i bez spojlerów - sama opinia.
Przyznaję - książki nie czytałem, oceniam po prostu jako film, a nie jako adaptację. Na film oczywiście zaciągnęła mnie dziewczyna (no może nie zaciągnęła, ale chciała żeby ją zabrać), zgodziłem się i byłem przygotowany, że będzie to szajowe soft porno dla kobiet.
Szczerze mówiąc byłem zaskoczony po seansie, że filmu nie uważam za zły. Ogólnie rzecz ujmując na plus zaliczam aktorkę grającą Ann (naprawdę się postarała). Nie jest to typowe romansidło (może tak sądzę przez wiele scen erotycznych, gumowe fallusy, wiązanie krawatem, pejcze i korki analne... nazwijmy to innowacją w "romantycznej stronie kina"). Co mi się nie podobało? Sporo: przede wszystkim uważam, że film jest za długi, całość zmieściła by się w mniejszym czasie. Za dużo skupienia na Ann i Greyu, całość nie była multiwątkowa, a można by było jakoś rozwiązać pomniejsze kwestie jak to, że jakiś facet wcześniej przystawiał się do Ann (może to i pierdoła, ale jak coś zaczęli to niech skończą). Sceny seksu - ich nie uważam ani za dobre, ani za złe - po prostu były. Nie były tak "ostre" jak sądziłem, że będą, było ich za dużo (ja wiem, że książka jest powieścią erotyczną, ale czegoś w ukazaniu tych scen brakowało), dawały jednak poczucie, że to nie jest zwykły film romantyczny. No i nie widziałem tych 50 twarzy tytułowego Greya, może 3 (opiekuńczą, władczą i perwersyjną), był średnio ciekawy, chociaż nie taki najgorszy. Hangover na końcu dobrze wyszedł, bo po prostu jestem zainteresowany co dalej. Daję 5,5/10, po seansie myślałem nawet o mocnej 6, ale dałem sobie czas na przemyślenie i trochę spadło. Na pewno nie jest tak źle jak niektórzy piszą. Nie, nie jest to najgorszy film w historii kina i nie, nie jestem gimbusem, obejrzeć się da i to bez jakiegoś wielkiego wysiłku. Problemem filmu nie jest tylko jego przeciętność, lecz fani dla których był świetny już przed premierą i antyfani, którzy zmieszali go z błotem nie widząc go, albo przez cały seans zapamiętali tylko tyle, że był tam gumowy członek... na półce.
Do książki nie sięgnę, ale jak nakręcą drugą część to obejrzę z ciekawości.
PS: Znajomi którzy byli również oceniają w skali od 4 do 6 / 10, czyli nie jest chyba ze mną tak źle, że obejrzałem i nie żądałem zwrotu pieniędzy za bilet i rekompensaty za zmarnowany czas. :)
PS2: Czy naprawdę kobiety kręci władczy brutal Grey? :o
Jeszcze nie wypisałem dobrych zdjęć, no i sceny "omawiania kontraktu" była bardzo dobra, choć sprawiło to, że film był nierówny, bo większość scen była i tak przeciętna przeciętna. i niestety scenariusz jako całość jest mocno naciągany, akurat w perwersje Greya jeszcze uwierzę, ale że Ann z nim tyle wytrzymała i że on akurat dla niej robił rzeczy które nie miały miejsca wcześniej trudno uwierzyć - nie pokazano bezpośrednio co na niego tak zadziałało (raczej nie to, ze była nieporadną studentką).
jeszcze filmu nie oglądałam, może później do niego sięgnę. niektórzy antyfani przesadzają, nie ma się czym emocjonować aż do tego stopnia, ale nie jest to bezpodstawne ponieważ jeśli mieli wcześniej do czynienia z książką to chcąc nie chcąc rzutowała ona znacząco na odbiór. niestety jest to powieścinka bardzo niskich lotów z najuboższym słownictwem jakie zdarzyło mi się czytać. kontrowersje budzi też sam Grey, który nie powinien być tematem wzdychań i to szczególnie młodych dziewczyn. nie mam pojęcia jak został przedstawiony w filmie, ale w książce były opisane te relacje i jego psychika (na tyle na ile udało się do takich rozwinięć wysilić głowę autorce).
No niestety w filmie czuć niedosyt w przedstawieniu Greya - po prostu jest jaki jest (władczy, perwersyjny, ale jak trzeba to i opiekuńczy). niestety nikt nie wyjaśnia dlaczego (nie wiem jak sprawa ma się w książce). Jak mówiłem oceniałem film jako film, nie jako adaptację, dla mnie to był średniak, nic więcej, ale też nie dużo mniej - ot taka przydługa historia z jednym wątkiem, z dobrą aktorką (Ann) i z starającym się aktorem (Grey) nierówna pod względem ukazywanych scen (choć wśród średnich znajdują się i te lepsze). I tak lepiej się oglądało niż się spodziewałem.
A jeżeli chodzi o wzdychanie do Greya to nie rozumiem tego. Ja wiem, że wśród niektórych ludzi są praktykowane rzeczy które inni nazwą dewiacją i jeżeli obojgu (no może czasami trójce i czwórce) partnerów sprawia to przyjemność to nie widzę nic w tym złego (dodatkowym warunkiem jest to, że nie opowiadają o tym na prawo i lewo). A Grey? Wybrał sobie na cel naiwną studentkę i chce ją zaangażować w SWOJĄ "świątynię rozkoszy", pan który pokazuje swoje humory w dziwnych momentach, chcący mieć wszystko pod kontrolą - razem ze swoją kobietą - tak został przedstawiony w filmie. Nie jako ten bardzo zły, ale też nie ten dobry. Na potrzeby filmu mógłby być bardzo ciekawą postacią, ale tutaj brakuje mu rozwinięcia, jest jego zarys i tylko poszczególne cechy ktoś w nim rozwinął.
skopuje Ci fajną wypowiedź jednej użytkowniczki by przybliżyć Ci o co chodzi mi z charakterem Greya-
"Ta książka gloryfikuje toksyczną relację, a media przedstawiają Greya w pozytywnym świetle. Ktoś na imdb w trafny sposób napisał, że "jedyne dobre rzeczy w nim to wygląd, bogactwo i rozmiar penisa". Rozumiem, iż został skrzywdzony w dzieciństwie i przykre wspomnienia odbijają się na jego stosunku wobec kobiet. W tej sytuacji powinien zasięgnąć pomocy u psychiatry/seksuologa. Christian traktuje Anę jak przedmiot, osacza ją, izoluje, manipuluje, zmusza ją do jedzenia (nie robi tego w troskliwy sposób, tylko każe się jej tłumaczyć, jakby była 10-letnim dzieckiem, które nie zjadło kanapki w szkole), ciągle kipi gniewem, posiada dokumenty Any (co jest przerażające, bo może ją namierzyć kiedykolwiek zechce, co w ogóle mija się z pojęciem zaufania w związku), kupuje firmę w której Ana dopiero co rozpoczęła pracę (chce mieć nad nią jak największą kontrolę). Ale przecież to takie romantyczne! Nie, To jest chore. Kiedy byłam dzieckiem, też myślałam, że to urocze jak chłopak za tobą ciągle łazi i nie daje ci spokoju, bo to niby oznacza, iż mu zależy. Z życia wiadomo, że istnieją agresywne jednostki, które nie zgadzają się na odmowę i mogą wyrządzić poważną krzywdę psychiczną (a czasem nawet zabić) tylko dlatego, że "nie pójdę z tobą na randkę, koleś, nie lubię cię"; w tak popapranym społeczeństwie żyjemy. Ana w dodatku jest niedoświadczona, nieświadoma zagrożeń, więc stanowi łatwy cel. Mam nadzieję, że po filmie wywiąże się poważna dyskusja w mediach na ten temat. Wielu ludzi będzie myślało, że takie zachowania są akceptowalne. Tak, wiem, to tylko fikcja. A może jednak nie "tylko"?
+ Książka jest marnie napisana, autorka posiada ubogi zasób słownictwa. nie ma zielonego pojęcia o BDSM, przez co stawia w skrzywionym świetle ludzi praktykujących. Przyznam jednak, że powieść była w pewien sposób wciągająca, szybko się czytało ze względu na braki, zbędne informacje niewznoszące nic do fabuły i nudne opisy seksu."
no i ja uważam, że pod otoczką jaką tworzy książka ukrywa się zły przekaz przez który nie jedna niedoświadczona nastolatka będzie jeszcze bardziej wpatrzona w swojego lubego zamiast uświadomić sobie, że może postępować nie fair. w książce bohaterka miała szczęście bo Grey chciał dobrze, ale w prawdziwym życiu już nie jest tak wesoło i mało kiedy można liczyć na tak szczęśliwe zakończenie.
Odniosę się do 'gloryfikacji toksycznej relacji'.
Wczoraj byłam w kinie i odniosłam wręcz przeciwne wrażenie. Przecież przedstawiono cienie i blaski tej relacji, które na koniec...no nie będę spojlerować. Sceny erotyczne były pełne namiętności i Ana była oczarowana, ale jednocześnie przecież wątpiła od samego początku. Przecież to jest dramat i ten film posiada cechy dramatu. Bardzo dobrze problemy "związku" Any i Greya są naświetlone i tylko idiota ich nie zauważy i pomyśli sobie "och, chcę tak samo" i to będzie cała refleksja na temat filmu.
Szczerze mówiąc bardzo rzadko zdarza mi się komentować wpisy czy filmy, jestem typowo bierną użytkowniczką filmweb.pl, tylko oceniam obejrzane produkcje, ale Twoja wypowiedź jest na tyle ciekawa, że postanowiłam Ci napisać - gratulacje! W końcu normalny obiektywny komentarz "50 twarzy.."a nie hejtowanie dla samego hejtowania, jak to czyni większość pseudointelignetów wyżywających się w internecie na wszystkim co można. Sama jestem "po ciemnej stronie mocy", ponieważ podobały mi się i książki i film (8/10), dlatego dla mnie krytykowanie "bo tak" jest straszne irytujące. Ty poszedłeś na film i po prostu go oceniłeś, najzupełniej obiektywnie. Mało tego - zgadzam się z Tobą, Ana świetna, Grey próbujący jej dorównać - jeśli chodzi o kreacje aktorskie. Fajnie, że są jeszcze na tym świecie ludzie, którzy potrafią być obiektywni! Pozdrawiam !
zgadzam się. fajnie by było gdyby to dotyczyło obydwu stron. często się zdarza, że właśnie po stronie fanów główny argument jest- "bo tak" i wtedy przeciwnicy też się mają prawo zirytować, a chyba największym hitem jest temat o tytule mniej więcej- jeśli nie potrafisz zrobić lepszego to nie krytykuj. często też fani robią nagonkę na antyfanów którzy kulturalnie oceniają i uzasadniają swoje tezy. nie jedna chyba dziewczyna z chcicą dostanie także jadu byleby tylko bronić swojego Szarego... oczywiście hejterzy-przeciwnicy też potrafią być kretynami, ale uważam, że część tych najgłośniejszych awanturników po jednej i drugiej stronie sama się nakręca nawzajem.
Z perspektywy osoby która czytała książki. ;)
"Sporo: przede wszystkim uważam, że film jest za długi, całość zmieściła by się w mniejszym czasie."
Właśnie starali się zmieścić jak najwięcej, a i tak ominęli sporo fajnych momentów, ale cóż, zawsze tak jest. ;) Nie da się dokładnie odzwierciedlić w filmie w przeciągu 1,5h. z książki która ma 500stron. ;)
"Za dużo skupienia na Ann i Greyu, całość nie była multiwątkowa, a można by było jakoś rozwiązać pomniejsze kwestie jak to, że jakiś facet wcześniej przystawiał się do Ann (może to i pierdoła, ale jak coś zaczęli to niech skończą)."
Nie ma się co oszukiwać, w książce było tak samo. Nie ma tam zbyt wiele pobocznych wątków, zwłaszcza w pierwszej części. Wszystko kręci się wokół dwójki głównych bohaterów. ;)
"Nie były tak "ostre" jak sądziłem, że będą, było ich za dużo."
W odniesieniu do książki to było ich mało i pominęli najbardziej ostre stosunki. :)
"nie pokazano bezpośrednio co na niego tak zadziałało"
W książkach również wyjaśnia się wszystko dopiero w drugiej i w trzeciej części. W pierwszej nie za wiele było o przeszłości Greya. ;)
Dla mnie film dostaje 7/10. Głównie ja spojrzenie głównego aktora, które czytając książkę właśnie tak sobie wyobrażałam i gdy zobaczyłam to spojrzenie na dużym ekranie, przeszył mnie ciarki. ;) Ale ogólnie film mi się podobał, rewelacji może nie było. ale było miło. ;)
Jak mówiłem - oceniałem tylko film i historię w nim zawartą, wiem że na pewno nie było zamieszczone w filmie wszystko, ale brakowało mi momentów przełomowych, dlatego stwierdzam, że za długi.
Pisząc, że sceny seksu nie były ostre nie uznałem tego za wadę - wręcz bałem się, że ostry erotyzm zdominuje cały obraz.
"W książkach również wyjaśnia się wszystko dopiero w drugiej i w trzeciej części. W pierwszej nie za wiele było o przeszłości Greya. ;)" - dlatego na końcu napisałem, że jeżeli wyjdą sequele to obejrzę z ciekawości. :)
Nie kręci... Żal mi takich ludzi w realu. Niestety, choćby mężczyzna miał nie wiadomo ile willi i samochodów, jachtów i drogich garniturów od Armaniego, przynajmniej dla mnie jest stracony jeśli jest sadystą. Dla porównania - kręcą mnie tacy mężczyźni jak filmowy George z The Piano z 1993. Czuli, delikatni, empatyczni...
A mi nie żal. Każdy ma jakieś tam swoje zachcianki i fantazje. ;)
Mnie na ten przykład kręci władczy brutal Grey. Nie będę rozbić z siebie romantycznej i delikatnej istotki, skoro taka nie jestem. ;)