Możecie mi pisać, że powinnam przeczytać książkę, itd., jednak te agumenty do mnie nie przemawiają. Irytująca gra głównej bohaterki, w końcu zaczęłam ze znajomą liczyć ile razy przygryza wargę...
Film jest dokładnie taki jak zapowiadała to książka. Nikt nigdy i nigdzie nie mówił, że to będzie arcydzieło, ba, nawet że to będzie dobre. Pietrasik w "Polityce" dał 1 gwiazdkę na 6 możliwych, czyli dno. Tu na filmwebie jest 5,5, czyli też raczej niedużo. To czego się spodziewałaś?... :)
Chodziło tylko i wyłącznie o pieniądze - skoro książka zarobiła, to i film zarobi (zresztą na Tobie i Twojej koleżance również zarobił, prawda?) Jak potrzebujesz ambitniejszego kina, po prostu nie chodź na coś takiego, i tyle... Bo ze zmarnowane pieniądze i czas, to z góry raczej wiadomo. Poszłam na ten film (też z koleżanką ;)) z pełną tego świadomością. I wydaje mi się, że był całkiem w porządku - oczywiście w swojej klasie. Romans taki.
Wszyscy od początku byli negatywnie nastawieni na film, nie wiadomo z jakiego powodu. Film miał oddawać to, co działo się w książce i swoją rolę wypełnił, więc naprawdę nie wiem o co się wszyscy czepiają. Idą za głosem tłumu, który mówi, że film, jak i książka jest do dupy, co prawdą nie jest ;) Wszyscy oczekiwali całych dwóch godzin pieprzenia, nic więcej, dlatego są zawiedzeni? Bo na to wygląda. Temat przygryzania wargi był w książce, więc i w filmie się pojawił, logiczne. Jest to tak jakby znak charakterystyczny. Jak dla mnie gra głównej bohaterki nie było ani trochę irytująca, a wręcz przeciwnie ;) Nie była chociaż sztuczna, jak to bywa w wielu filmach.