Książki przeczytałam rok, dwa lata temu kiedy byłam chora i pomyślałam że mogą być, oczywiście nie jest to twórczość wysokich lotów i nie umieściłabym jej w mojej top 10 książek, ale tragiczna też nie była.
Teraz przejdźmy do filmu. Szczerze nie oczekiwałam wiele, kiedy dowiedziałam się o ekranizacji, dlatego do kina poszłam nie mając wygórowanych oczekiwań. Przeczytałam wiele recenzji, niektóre były dobre, niektóre nie, a jeszcze inne były od osób, które nie widziały, ale wypowiedzieć się muszą!
Specjalnie nie wyrabiałam sobie opinii po przeczytaniu recenzji, chcąc wyrobić sobie własną, więc tak.
Co mnie zaskoczyło (pozytywnie), film nie jest tak wielką klapą jak opisuje go 3/4 osób. Jeśli ktoś wie na jaki film idzie i nie oczekuje oscarowych ról to jest w stanie obejrzeć.
Gra aktorska także nie była tak bardzo zła, Jamie wypadł bardzo dobrze (chociaż cały czas miałam przed oczami jego postać w The Fall). Dakota także wypadła dobrze, wiele osób uważa, że jej gra była drewniana, a moim zdaniem w niektórych łóżkowych momentach było tych "ochów i achów" za dużo, ale kto co lubi. W rolę Any wpasowała się, wyglądała jak taka typowa szara myszka.
Jednym wielkim rozczarowaniem jest dla mnie Rita i jej postać Mii, a może raczej nie ona, a jej włosy. Nie wiem kto wymyślił tego zacnego boba, ale zwolnijcie go jeśli ma się ona pojawić w dalszej części.
Oczywiście nie podobało mi się jeszcze kilka rzeczy, ale sądzę, że nie ma sensu się nad tym rozpisywać ponieważ krytycy już się tym zajęli. W zasadzie wielu dostrzegło tylko wady, a ten film na prawdę ma także zalety (nie, nie mówię o scenach w łóżku)
Podejrzewam, że napisałam bardzo chaotycznie, ale ta godzina nie pomaga.
Podsumowując. Nie radzę kierować się opiniami innych ludzi, jeśli chcecie obejrzeć ten film w kinie to idźcie i wyróbcie własne zdanie, a może ten film was jednak pozytywnie zaskoczy! :)
Pozdrawiam .x