Amerykanie tandetę potrafią zrobić ze wszystkiego, trywializowanie takiego wyrafinowanego fetyszu jak BDSM fabułą rodu z Pretty Woman, do tego muzyka w trailerze mnie zniechęciła, nijak ma się do czegoś tak agresywnego jak BDSM, koleś nie wygląda na typ dominy (raczej na statycznego) dlatego takie coś odbieram jako nienaturalne i wymuszone, mam nadzieję że jakiś europejski reżyser weźmie się za temat bez tandety (nimfomanka dawała radę), chyba że znacie jakieś filmy odn kwestii ale niebanalne (:
Amerykanie chcieli zbić kasę, nic więcej, więc nakręcili "Greya" w taki a nie inny sposób. Nie mam im tego za złe: jeśli widzieli okazję na wydojenie ludzi z forsy, wykorzystali ją. Zdrowe podejście do rzeczy. Reklama, robiona filmowi od miesięcy, pokazywane wszędzie wizerunki bohaterów, wszystko to miało na celu tylko i wyłącznie pogrubienie portfeli producentom i (ewentualnie) aktorom.
Filmu jeszcze nie widziałam, dlatego nie będę wypowiadać się dogłębniej na jego temat. Zrobię to po obejrzeniu. Niedawno przeczytałam za to całą trylogię i szczerze powiem, że po pierwszych kilkunastu stronach moją myślą było: styl marnego bloga, którym pierwotnie był. Nie mówię, że sama piszę o niebo lepiej, dopiero debiutuję na rynku wydawniczym, ale jeśli po korektach i poprawkach coś brzmi tak, jakby było sklecone przez dziewczę z pierwszych klas ogólniaka... Oby film okazał się lepszy, niż jego drukowany pierwowzór.
Ja dzisiaj byłam na filmie i mogę powiedzieć, że jestem pozytywnie zaskoczona. Spodziewałam się tandety i badziewia, a zostałam do kina wzięta siłą, więc z nadętą miną siedziałam czekając na porażkę na ekranie, a tu okazuje się, że film naprawdę niezły, świetne połączenie scen z soundtrackiem i ogląda się przyjemnie, a czas szybko mija.
Co do książki - zgadzam się z Tobą. Jest pisana takim językiem, że to aż boli. zastanawiam się jak to możliwe, że taka książka została dopuszczona do druku, jednak to, jakim stała się bestsellerem potwierdza, że ludzie lubią rzeczy, przy których nie muszą w ogóle myśleć. Nie mam tego za złe. Tyle rzeczy dzieje się dookoła, że odmóżdżacze są potrzebne.
Co do tego, co powiedziała katja_18 - moim zdaniem nie o to chodziło w filmie, żeby ukazać BDSM jako wyrafinowany fetysz, a po prostu zapatrywania Grey'a. Nimfomanka to inny typ filmu, 50 Shades (o dziwo, ciągle nie mogę wyjść z szoku) jest zrobione w nie tandetny, a erotyczny sposób. Nie jest to film o głębokim przekazie czy wart Oscara, ale gra aktorska jest na naprawdę przyzwoitym poziomie, wszystko ładnie się łączy i fajnie ogląda.
Hah, jeśli połączone z seksem odmóżdżanie jest potrzebne i na fali, to może i ja się sprzedam, zamiast ślęczeć na półkach w Biedronce?
Film obejrzę, to pewne, a wtedy z ochotą podzielę się z Tobą swoją opinią.
Pozdrawiam.
Jeśli chcesz się babrać w takich historiach, to tak, myślę, że to dałoby Ci większe pole manewru. Jednak mimo wszystko moim skromnym zdaniem, pisarze, którzy zajmują się ciut bardziej ambitnymi tematami są o wiele więcej warci. Przeczytanie pierwszej części Grey'a bolało mnie psychicznie, do reszty nie dotarłam. Film mnie pozytywnie zaskoczył, ale nie zaklasyfikuję go do arcydzieł kinowych. Zaś nie mogę potępić czy pochwalić tych, którzy są zakochani w książce czy filmie. Każdy ma swoje "guilty pleasures", więc nie będę tu hipokrytką wytykającą komuś, że lubi to, a nie co innego. No i też fakt, że wyśmiewanie się z tego filmu/książki stało się niesamowicie modne, co jest czystą głupotą.
Czekam na opinię ;)
Pozdrawiam
Jak obiecałam, dzielę się opinią o filmie.
Moim zdaniem gdyby nie książka, gdyby nie szum, jaki powstał wokół całej historii, film przeszedłby bez echa, nie zostając zauważonym. Nic się w nim nie dzieje, ot, zwykłe, nudne romansidło z, za przeproszeniem, cyckami i dupą. Choć tego ostatniego więcej bywa w "normalnych" filmach. Dodatkowym minusem jest obsadzenie w roli głównej Jamiego Dornana: tyle w nim męskości i dominacji, co we mnie. Wyglądał chwilami jak chłoptaś, gotów rozpłakać się z byle powodu.
Nie rozumiem fenomenu doszukiwania się głębszego przesłania w "Greyu", twierdzenia, że to piękny obraz o tym, jak człowiek zmienia się pod wpływem miłości. Dla mnie brzmi to nieco naciąganie. Tu chodziło tylko o seks, o pokazanie pewnych jego wariacji. Łatwo to wywnioskować po lekturze książki, daleko bardziej szczegółowej niż film, skierowany do młodej części żeńskiej populacji, przez co został okrojony, potraktowany cenzuralnie w porównaniu do pisanego pierwowzoru.
Co do mnie: nie wiem, czy moje pisanie można porównać do płytkiej historii w stylu "Greya". Co prawda rzecz, którą wydaję, również pierwotnie zaistniała jako blog, ale temat jest całkowicie inny, nie mający wiele wspólnego ze światem, jaki znamy. Grey mógłby w nim żyć, mój bohater nie. Choć owszem, moje dzieło (hmm) zostało sklasyfikowane jako literatura erotyczna, ale chyba jedynie ze względu na dosadność opisów.
Pozdrawiam :)
Jedna dziewczyna czytała Greya jakieś 2 lata temu i się jej podobał, mnie fabuła zniechęciła na starcie ale raz z ciekawości jak byłam nad morzem na kiermaszu wzięłam do ręki i oblukałam na wyrywki tą książkę, język mi nie podszedł, za prosty jak na mój gust, taką samą głębię miałabym oglądając pornosa i taniej by wyszło, ale dużo ludzi lubi czytać takie specyfiki- są gusta i gusta, dużo kobiet lubi takie rzeczy, nie mi oceniać.