Zauważyliście gdzie się dzieje akcja filmu?
W...Breslau - czyli we Wrocławiu! Myślałam, że spadnę z krzesła.
W "mieście spotkań", pięknych kobiet, serdecznych mieszkańców i tolerancji... już od czasów bliżej nieokreślonego średniowiecza, jak widać... lol
Tylko tu można spotkać (mały SPOILER!:) nie jedna bestię, a dwie - no bo gdzie te ziomale mają się spotkać... "spotkajmy się we Wrocławiu" (taki mamy spot reklamowy)...
Tylko tu w średniowieczu dziewoje mogły latać w mini i nikogo to bynajmniej nie gorszyło...tylko tu (SPOILER!:) krwiożerczej bestii złapanej na gorącym uczynku urządza się sprawiedliwy proces (a przynajmniej mieszkańcy rzetelnie się starają, co z tego że władza jak zawsze robi ich w ciula)...
Tylko tu nikt się nie bulwersuje, gdy wyżej wzmiankowana bestia (teraz już będą same spoilery) określa się wszem i wobec prawowitym dziedzicem tronu (nadal w oczach mieszkańców świeżo przyłapany na zbrodni krwiożerczy potwór ludojad) i nikt się nie dziwi, gdy ów przemienia się w przystojnego mężczyznę (tak zakładam, bo o gustach się nie dyskutuje - w końcu jestem Wrocławianką :P)...
Ach - jesteśmy tacy tolerancyjni...
No i oczywiście - wygląd się nie liczy, dlatego Bella nie miała oporów w krótkim czasie zakochać się w potworze... widocznie dobrze całował czym zawojował jej świat, bo oczywiście uczynnie i bez oporów, czy bez wstrętu (bo od wstrętu blisko do dyskryminacji, a te dwa słowa nie figurują w naszym słowniku) postanowiła zdjąć czar z biedaka w jedyny znany ogółowi sposób (łota hek - w Disneyu zadziałał). Och - spróbować nie zaszkodzi. Tym bardziej nie zdziwiło to stojącą metr dalej straż (bezsprzecznie słyszącą konwersację tytułowych bohaterów) pilnującą tego domniemanego zabójcę matki tejże samej Belli, którą dopuszczono do więźnia w myśl argumentu: "chyba mam prawo skonfrontować się z zabójcą mojej rodzicielki!?"
Tylko we Wrocławiu... magicznym mieście, tej idylli na Ziemi i utopii...lecz niestety kochane dzieci - prawda jest okrutna i morał też życiowy - i tu można spotkać trolla... jak wszędzie. Czy spotkamy go w komentarzu poniżej? :P
______________________
BTW.: Parę lat temu odwiedziłam Kraków, pamiętam że zaskoczyło mnie że nikt tam nie wciska przechodniom ulotek. A dlaczego? Bo nikt ich nie chciał brać.
We Wrocławiu każdy bierze ulotki - oczywiście nikt ich nie czyta, to "inna para kaloszy" i nieistotny szczegół, ale każdy bierze i uczynnie odnosi do najbliższego kosza na śmieci, bo rozumiemy że każdy musi jakoś zarabiać i cza pomóc dziewczynce z zapałkami, czy chłopczynie z ulotką. W korkach to oczywiste, że na skrzyżowaniu przepuszczamy się "na zakładkę", a jak ktoś się wciska z lewego pasa, to widocznie bardzo się śpieszy, a może siusiu mu się chce, albo dziecko się rodzi?
Kiedyś też nagminnie jeździłam stopem (oczywiście nie sama) i skąd było 80% "okazji" - z Wrocławia (czasem trzeba było długo czekać na takiego zbłąkanego turystę, ale zawsze w końcu się trafiał) - jeden zboczył z kursu, żeby zawieźć nas pod sam dom, inny zaproponował wycieczkę po Wieliczce na swój koszt... przykłady mogę mnożyć.
Rany! Ludzie co z nami?! Ale nie dajcie się zmylić - ja też należę do tej sekty i dobrze mi tu... Breslau ajlowju <3.