Lubię wracać do dzieciństwa za sprawą baśni, ale dzięki temu czemuś nie wróciłem. Żadna z postaci nie chwyta za serce, nie ma miłości i zdrady, nie ma kary, która w bajce być musi. Jest za to mój rocznik czyli Vincent Cassel, grający 'rycerza na białym koniu', a jak zdążyłem zauważyć to ta bestia, czyli jego alter ego wygląda przyjemniej niz on sam. No tak, ale najważniejszy był ten ostatni pocałunek z tatuśkiem tej pięknej Belli, czy z tatuśkiem Casselem?... Mdła szmira