Nie mogę się zgodzić, że Vincent Cassel mógł więcej pokazać. Chemii między nimi nie było wcale, ale nie była to wina aktorów, tylko scenariusza, który przegalopował przez te fragmenty opowieści. Kompletnie nie dał rozwinąć im skrzydeł. Sceny z bestią można policzyć na palcach, dlatego też Bella wypadła tutaj lepiej. Po prostu miała okazję się zaprezentować Cudowna atmosfera filmu, ale niestety o ile początek bardzo mi się podobał to później już było tylko coraz gorzej. Naprawdę bardzo przykro, bo film mógł być naprawdę dobry. Już lepiej wyglądałby, gdyby wsadzić wszystkie oklepane sceny. Całe przesłanie baśni znikło, gdy wszystkim co miało przyciągać do siebie były senne wizje.

Nie wnikam, być może była to wina scenariusza nie samego Cassela. Nie mniej jednak takie odniosłam wrażenie. Podsumowując twórcy mieli 1) doborową obsadę 2) świetną historię 3) cudowną stronę wizualną a historię zgubili.

Mam podobne odczucia. Zero chemii między głównymi bohaterami. Poza tym ta miłość jakaś taka z odzysku - w sensie, że Bestia już miał dziewczynę, a Bella była do niej zbyt podobna i miałam takie wrażenie, że ona ma "wskoczyć" na puste miejsce po tamtej.
No i po cholerę tyle tego rodzeństwa i reszty drugoplanowych postaci? Nie wiem, czy którakolwiek z nich miała więcej niż dwa zdania.

Zgadzam się: przeładowanie postaciami drugoplanowymi, całkowicie niepotrzebne mieszanie w to byłej i to wszystko kosztem scen między Piękną i Bestią. Nie zgadzam się, że nie było chemii, nie skrytykuję ani jednego wypowiedzianego między nimi zdania, po prostu zabrali im czas, który mógł być wykorzystany na zbudowanie relacji i uwiarygodnienie ich uczucia. Nie rozumiem, dlaczego główny wątek został tak okrojony i odsunięty?
Disney w żadnym filmie aktorskim nie był tak klimatyczny i magiczny, ale dobrze wie jak należy opowiadać historie. Naprawdę szkoda, bo gdyby nie te zbędne wątki, nieumiejętne rozłożenie uwagi i wadliwe tempo, wystawiłabym 10 jak nic.