Zaskakująca opowieść, oparta na faktach. Oto przed nami roztacza się historia życia jednego z najsłynniejszych tajskich sportowców, który urodzony w ciele mężczyzny, zawsze pragnął być kobietą. Poprzez jego biografię twórcy dają widzowi krótki wykład na temat natury ludzkiej. Toom przez lata neguje swoje potrzeby, zwracając się ku religii, a potem ku wysiłkowi fizycznemu. W najbardziej męskim z męskich sportów odnajduje przemoc, agresję, władzę, ale też piękno i harmonię. Im większe odnosi sukcesy, tym silniejsza staje się u niego potrzeba bycia tym, kim czuje, że jest. A jednak sława wykoślawia perspektywę. W pewnym momencie otoczony przez rozentuzjazmowany tłum, Toom gubi się zupełnie. Ten tłum bawi się jego sukcesami. Można by wręcz ze zdumieniem patrzeć na tolerancję panującą w Tajlandii, która pozwala transseksualiście być profesjonalnym sportowcem - rzecz zupełnie niespotykana w Kraju Wolności i Demokracji, jakim mienią się Stany Zjednoczone. A jednak ich zainteresowanie podszyte jest chorą fascynacją, która ściąga tłumy do cyrku, gdzie obejrzeć można największe dziwadła natury. Za uśmiechami i oklaskami kryje się wrogość, opresja. Po ciężarem tej sławy Toom ginie, stając się cyrkowym klownem. A jednak "Piękny bokser" kończy się pozytywnie. Jest to bowiem przypowieść karmiczna o tym, że nasz los, choć zapisany, wykuwamy codziennie ciężką pracą, potem i cierpieniem. Jednak choć droga jest kręta, bycie wiernym sobie, koniec końców doprowadzi do celu.
"Piękny bokser" to przepiękna, wzruszająca opowieść, której nie powstydziłoby się żadne amerykańskie studio filmowej. A fakt, że jest to opowieść prawdziwa, tym bardziej wprawia w zdumienie i zachwyt.