Cztyli po nitce do klebka /a moze tu odwrtonie/. Bohater zmagajacy sie i koncowa tryumfujacy- coz z teo iz w rzeczywistosci niedoskonaly, wszystko da sie upieknic. Ktos juz wczesniej napisal ze europejczycy i dodam tu jeszcze nie-hollywoodzcy amerykanie /ci od Hapiness, Blasku, Boy's don't cry, Pollocka../, zrobiliby to lepiej. Film broni sie jednak porzadnymi rolami Crowe'a i Bettaniego /Connely zdecydowanie lepsza w Requiem dla snu Aronofskiego/. Te plusy jednak nie zakrywaja niestety pewnej mialkosci obrazu.