Ten film to przede wszystkim wybitna kreacja Russella Crowe, na nazie najlepsza w jego dorobku. Na szczęście Connelly i Harris nie pozostają w tyle.
Kilkaktotkie zaskoczyły mnie pomysły Howarda i Glodsmana mające na celu stworzenie historii może nieco efektowniejszej, ale przede wszystkim bardziej przystępnej.
Najważniejsze jest jednak to, że twórcy zachowali ogromny szacunek dla samego Nasha, jego żony, i tym samym innych chorych i ich rodzin. Myślę, że takich filmów nigdy nie jest dość w naszym niezwykle nietolerancyjnym kraju.