Film... który składa się jakby z dwóch części, zupełnie nie można przewidzieć co się stanie
po pierwszej godzinie. W głowie rodzi się jakieś tam rozwiązanie, które tak naprawdę od
pewnego momentu zaczyna irytować i nudzić. Nagle.. następuje przełom i odniosłem
wrażenie, że oglądam drugi film całkiem podobny do "Wyspy tajemnic" czy "Domu snów"...
ale zaraz, zaraz 2001 rok przecież. Wspaniale zagrana rola przez Jennifer Connelly - jak
widać nie tylko mnie ruszyła, bo zacząłem klikać i Oskar, Złoty Glob itp. zresztą Russell
Crowe podobnie za ten film. Film pokazuje jak wiele może zdziałać prawdziwe uczucie ale
także pomaga zrozumieć co to choroba, można powiedzieć, że ułatwia pozytywny odbiór
własnego życia.